
Czego to w Paryżu nie wymyślą? Antyamerykańskie resentymenty Francuzów i ich „gaullizm”, czyli szukanie równowagi wobec Moskwy, prowadzą Paryż często na manowce. Tak, czy inaczej, Wegecjusza, ani Clausewitza chyba nie przerabiali…
Dziennik „Le Parisien” stwierdza: „Europa Wschodnia zbroi się w niepokojący sposób od początku kryzysu na Ukrainie. To wywieranie presji na negocjacje, które toczą się między dyplomatami Zachodu a Kremlem…”. Ach ta francuska wyższość i megalomania.
Dalej także „symetrycznie” stwierdzają, że „w miarę jak każda ze stron nadal odwołuje się do dialogu i środków dyplomatycznych w celu rozwiązania kryzysu ukraińskiego, rozmieszcza się coraz więcej żołnierzy na europejskiej ziemi”.
Co ciekawe, takie spostrzeżenia pojawiają się po tym, jak Joe Biden ogłosił w środę wysłanie i przemieszczenie… 3 000 dodatkowych żołnierzy amerykańskich w Polsce, Rumunii i Niemczech. Ponad 100 tys. rosyjskich żołnierzy u granic Ukrainy tak Paryża nie zaniepokoiło…
Francuzi jednak dokonują realnego przeglądu sił obydwu stron. O Ukrainie piszą jako „byłej republice sowieckiej”, która nie jest w NATO, ale „może liczyć na obronę militarną wzmocnioną przez pomoc Zachodu”. Przywołują tu „bezpłatną” dostawę 26 stycznia z Czech 4000 pocisków kal. 152 mm.
Dalej zauważają, że „armia ukraińska znacznie się rozwinęła od czasu aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku”. Według France 24 ta armia miałaby teraz liczyć 150 tys. żołnierzy (stan w czerwcu 2021 r.).
Stany Zjednoczone rozmieszczają dodatkowo 3000 wojskowych, którzy dołączą do stacjonujących tu już 8500 żołnierzy. „W przypadku konfliktu, który jest mało prawdopodobny, Stany Zjednoczone mogą znacznie zwiększyć liczbę jednostek” – dodaje francuski dziennik i przypomina, że liczbę żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Europie szacuje się na około 80 000, łącznie z personelem administracyjnym. Do tego wymieniają siły szybkiego reagowania NATO złożone z około 20 tysięcy ludzi z 30 krajów członkowskich Sojuszu.
Dalej pada jednak najważniejsze dla czytelników tej gazety pytanie – „czy Francja może być uwikłana w wojnę?”. 29 stycznia Paryż zapowiedział wysłanie „kilkuset francuskich żołnierzy” (głównie do Rumunii) – przypomina gazeta.
Dowiadujemy się, że „w obliczu tej armady Rosja jest w stanie przeciwstawić żołnierzy stacjonujących obecnie w różnych bazach znajdujących się na granicy z Ukrainą i na Krymie”. Zachodni wywiad szacuje ich liczbę na około 100 000. Stąd pytanie kolejne – „czy Rosja ma środki, by zaatakować Ukrainę?”.
„Le Parisien” odpowiada, że „w przypadku długotrwałego konfliktu armia rosyjska miałaby środki na wystawienie od 800 000 do 900 000 ludzi”, a „dla porównania, francuskie siły zbrojne liczą 205 000 żołnierzy”. Jednak budżet na rosyjską obronę jest jest o ponad 700 miliardów dolarów mniejszy, niż w Stanach Zjednoczonych.
Odpowiadają więc, że wojny nie będzie. Francuzi twierdzą także, że Waszyngton idzie na pewne ustępstwa i obieca, że nie będą rozmieszczane ofensywne bronie na Ukrainie oraz zaproponuje Moskwie przeprowadzanie inspekcje niektórych infrastruktur wojskowych w Europie, które mogą Rosjan niepokoić.