
Nauczyciele domagają się podwyżek płac. Artur Dziambor z Konfederacji wskazuje, że aby tak się stało, należy skończyć z patologicznym systemem, zlikwidować Kartę Nauczyciela i nakierować edukację na rynkowe tory.
Związek Nauczycielstwa Polskiego, pod przewodnictwem Sławomira Broniarza, domaga się dużych zmian w Karcie Nauczyciela. Główny postulat to uzależnienie parametru wynagrodzenia nauczycieli od kwoty przeciętnego wynagrodzenia w trzecim kwartale poprzedzającego roku budżetowego.
W projekcie zaproponowano, aby nauczyciel stażysta zarabiał 90 proc. tej stawki, nauczyciel kontraktowy 100 proc., nauczyciel mianowany 125 proc., a nauczyciel dyplomowany 155 proc.
W Sejmie odbyła się debata na ten temat. Głos zabrał m.in. Artur Dziambor z Konfederacji, który podkreślił, że większość zawodowego życia związany był z systemem edukacji – jako nauczyciel w szkole podstawowej, w gimnazjum, w liceum, na uczelniach. Prowadził też własną szkołę językową.
Dziambor uważa, że nauczyciele powinni godnie zarabiać, ale jednocześnie nie uważa za słuszne postulaty odgórnie regulowanej pensji.
– Nauczyciele powinni być lepiej wynagradzani, powinni zarabiać wielokrotnie więcej, niż zarabiają dziś, tylko absolutnie nie w oparciu o metody, które proponuje Związek Nauczycielstwa Polskiego, i absolutnie nie w oparciu o metody, które są w zapisach Karty Nauczyciela – mówił w Sejmie Dziambor.
– Uważam, że Kartę Nauczyciela, zamiast dodawać do niej kolejne zapisy i zamiast dopisywać do niej kolejne podwyżki dla nauczycieli, tak jak teraz tutaj proponuje Związek Nauczycielstwa Polskiego, po prostu należy zlikwidować. Należy wprowadzić zasady rynkowe, należy wprowadzić bon oświatowy, należy wprowadzić urynkowienie szkół, należy doprowadzić do sytuacji, w której szkoły są prywatnymi firmami, szkoły, które oferują edukację. Niestety tego nie chce Związek Nauczycielstwa Polskiego, ponieważ Związek Nauczycielstwa Polskiego musi za każdym razem wykazywać się przed nauczycielami, członkami związku, że coś robi dla nich – kontynuował poseł Konfederacji.
– I to jest piękne, że można proponować, że dostaniecie podwyżkę i ona będzie wynosiła np. 100 proc. Też chciałbym móc być takim św. Mikołajem, jakim dziś próbuje być Związek Nauczycielstwa Polskiego i część opozycji, natomiast, niestety, to w ten sposób nie powinno wyglądać. Jest to zamiast poważnej dyskusji o tym, czy Karta Nauczyciela powinna być zlikwidowana, czy może powinna być jakoś zmieniana, czy przejść do urynkowienia szkół i wprowadzenia tam zasad rynkowych, jak rzeczywiście powinna wyglądać praca nauczyciela i czy to pensum, które dzisiaj mamy, które jest najniższym pensum w Europie, jest wystarczające, czy może jednak można by nad tym popracować, jak wygląda struktura zatrudnienia w szkołach – wymieniał problemy systemu edukacji.
– Doskonale wiemy, że po pierwsze, nauczycieli za chwilkę będzie nam brakowało, po drugie, ponad 65 proc. nauczycieli to są nauczyciele dyplomowani, ponieważ ścieżka awansu jest tak patologiczna, że wystarczy posiedzieć tam 10 lat i od razu jest się nauczycielem dyplomowanym, jeżeli przejdzie się przez wszystkie szczeble i złoży się wszystkie dokumenty. Niestety wszystko to jest postawione na głowie i to nijak ma się do tego, jak wygląda szkoła prywatna, jak w prywatnym szkolnictwie to jest rozwiązywane, w prywatnym szkolnictwie, które – zaznaczam – również podchodzi pod Kodeks pracy. Tam również są etaty, tam są zlecenia, tam godziny są odpowiednio liczone. Wszystko da się zrobić. Nauczyciel może być dobrze wynagradzany. Nauczyciel może dostawać podwyżkę, wtedy kiedy rzeczywiście rynek jest taki, że ten nauczyciel może tę podwyżkę dostać, a nie wtedy kiedy Związek Nauczycielstwa Polskiego wymyśli sobie, że tę podwyżkę w ramach swojego dobrodziejstwa zaproponuje – mówił Dziambor.
Zaznaczył, że Konfederacja nie poprze postulatu ZNP, a droga do uzdrowienia systemu edukacji oraz wyższych wynagrodzeń wiedzie przez „dokładnie przeciwną” drogę niż proponuje związek.