
W Nowej Zelandii protestujący przeciwko obostrzeniom sanitarnym i ograniczaniu wolności wciąż pozostają zmobilizowani w stolicy kraju Wellington. Koczują tam już przez sześć dni przed parlamentem zainspirowani „Konwojem Wolności” w Kanadzie.
Szeregów protestujących nie przerzedziła nawet zapowiedź nadejścia cyklonu Dovi, który w niedzielę 13 lutego spowodował m.in. przerwy w dostawie prądu, osunięcia ziemi i ewakuacje ludności na niektórych obszarach.
Wydaje się, że determinacja manifestantów została wzmocniona po czwartkowej interwencji policji, która doprowadziła do aresztowania 122 osób. Policja zrezygnowała z aresztowań i zastosowano inne metody zniechęcenia do protestów. Władze uruchomiły m.in. spryskiwacze.
Nie pomaga. W niedzielę przez Wellington i inne części kraju przetoczyły się wiatry o prędkości do 130 km/h. To też nie zniechęciło do zaprzestania walki o wolność.
Huragan spowodował jednak, że wiele dróg zostało zablokowanych przez osuwiska ziemi. Na północ od Wellington ewakuowano mieszkańców wielu domów. Wiatr pozrywał linie energetyczne, dachy i wywołał lokalne powodzie. „Znaki czasów”?
Nouvelle-Zélande, les indigènes maoris exécutent la danse sacrée Haka au Parlement à Wellington pour mettre fin aux mandats de vaccination. https://t.co/B1PkjMsS6O
— grandosek (@grandosek) February 13, 2022
Camp fires set up all over Wellington near Parliament Hill in Ottawa. #TruckersConvoy #trudeaumustresign pic.twitter.com/ygfCCaDRiy
— Toronto 99 News (@Toronto99News) February 13, 2022
Źródło; France Info