
Około 40 francuskich gmin jest „zbliźniaczonych” z miastami rosyjskimi. Niektóre gminy z powodu wojny na Ukrainie współpracę zawiesiły. Inne ją podtrzymują i twierdzą, że w ten sposób „wspierają Rosjan, którzy sprzeciwiają się konfliktowi”.
Francuska głupota nie zna granic. Na siłę szuka się oddzielania „dobrych Rosjan” od „złego Putina”, kiedy wszelkie sondaże mówią, że poparcie dla niego po agresji poszybowało wśród Rosjan w górę, a znaczna większość bezdyskusyjnie gotowa jest popierać nawet ludobójstwa swojej armii.
„Hamletyzowanie” francuskich gmin jest wręcz śmieszne. Jakoś nie miały one żadnych dylematów, kiedy masowo wypowiadały umowy o partnerstwie z miastami w Polsce, które „ośmieliły” się przyjąć samorządową Kartę Praw Rodziny i rzekomo wkroczyć na ścieżkę „prześladowania LGBT”.
Najwidoczniej „sprawy LGBT” budzą nad Sekwaną znacznie mniejsze opory potępiania, niż rzeczywiste mordy i zbrodnie wojenne. Oddajmy jednak sprawiedliwość, że nie wszędzie.
Jak podaje France Info miasto Mentona (departament Alpy Nadmorskie) zawiesiło współpracę z miastem Soczi w Rosji. Uczyniły to wspólnie z innym miastem „bliźniaczym” Soczi w Niemczech. Był to symboliczny gest potępienia wojny na Ukrainie – mówił mer miasta Yves Juhel.
Jednak już podparyskie Rueil-Malmaison (Hauts-de-Seine) zbliźniaczone z miastem Siergijew Posad w obwodzie moskiewskim, takiego kroku nie zamierza uczynić. Mimo konfliktu na Ukrainie nie ma mowy o zerwaniu relacji między obiema gminami, a zastępca mera Philippe Trotin tłumaczy, że „zdecydowaliśmy się podtrzymać współpracę dla wsparcia Rosjan, którzy są przeciwni działaniom rządu Putina”.
Facet najwyraźniej z choinki się urwał, a owych „pokojowych” Rosjan powinien szukać raczej w łagrach, których akurat w Siergiejewie nie ma. W Rueil-Malmaison rządzi polityk… centroprawicy (Republikanie) Patrick Ollier, w Mentonie… jego partyjny kolega Juhel.