
Kreml wydał dekret wprowadzający od kwietnia nową procedurę płatności za gaz. Trzeba zamieniać euro lub dolary na ruble, co wzmacnia rosyjską walutę i ma przeciwdziałać jej dewaluacji.
Bruksela co prawda napinała muskuły, a KE straszyła, że to złamanie treści kontraktów podpisywanych wcześniej w euro i dolarach.
Twierdzono także, że uleganie szantażowi Putina będzie poczytane za łamanie sankcji.
Jednak słowa słowami, a praktyka bywa różna. Według rosyjskiego wicepremiera Aleksandra Nowaka umową eksportową Gazpromu związane są 54 firmy zagraniczne i około połowa z nich… otworzyła konta rublowe w Gazprombanku.
Pozwala to na płacenie dalej za gaz, a Rosja takim firmom kurków nie zakręca. Wiele firm twierdzi, że nie narusza sankcji i odwołuje się do kruczków prawnych. Mają tu często ciche wsparcie swoich rządów.
Według rosyjskiego wiceministra „54 firmy są związane umową z Gazprom Export”.
„Według moich danych około połowa otworzyła już w naszym banku specjalne konta – w walucie obcej i w rublach – aby umożliwić przelew walut obcych, ich przeliczenie na ruble i zapłatę za gaz” – mówił Nowak.
Dodał, że w ciągu najbliższych dni „będziemy mieli ostateczną listę tych, którzy zapłacili w rublach i tych, którzy odmówili zapłaty”. Czy oznacza to obchodzenie unijnych sankcji?
Kilka państw członkowskich UE pragnących utrzymać swoje dostawy surowcowe z Rosji zwróciło się do Komisji Europejskiej o wyjaśnienie.
W rublach mają płacić m.in. włoski gigant energetyczny ENI, francuski Engie, także Węgrzy. Tej formy zapłaty odmówiła Warszawa, Sofia, a ostatnio Gasum, firma odpowiedzialna za import gazu do Finlandii.
Źródło: AFP/ RIA Nowosti