Weszliśmy w trudny okres dla gospodarki, mówimy o co najmniej dekadzie poważnych turbulencji – przyznaje przedstawiciel władzy, prezes PFR Paweł Borys.
Borys wystąpił podczas Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie. Szef Polskiego Funduszu Rozwoju przyznał, że przed nami trudna dekada.
Wymieniając powody kryzysu, jaki nadchodzi, wskazał jedynie na czynniki zewnętrze. O polskiej polityce, która sprowadza nas wszystkich na manowce, nie zająknął się ani słowem.
„Mówimy raczej o co najmniej dekadzie poważnych turbulencji gospodarczych” – stwierdził.
„Jeżeli założymy, że obecne problemy gospodarcze wynikają w dużej mierze z szoku podażowego związanego z energetyką, niezależnością energetyczną, cenami i dostępnością surowców, zerwaniem łańcuchów dostaw i nałożymy na to sytuację geopolityczną związaną z agresywną polityką Rosji i zbliżającym się mocniejszym konfliktem między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, oznacza to, że mówimy o tym, że dotychczasowy układ światowej gospodarki opartej na wolnym handlu i globalizacji dobiega końca” – powiedział Borys.
Wszystko to oczywiście ma wpływ na kryzys, u którego progu jesteśmy. Borys nie chciał zauważyć jednak, że niektóre kraje będą zmagać się z mniejszym kryzysem, inne ze znacznie większym. A Polska będzie należeć – niestety – do drugiego bloku.
Nasz kraj poszedł bowiem w kierunku etatystycznego państwa opanowanego przez partyjne sitwy. Wszystko zostało podporządkowane celom rządzącej partii. W okresie prosperity, zamiast inwestować i jeszcze ciężej pracować, Polska zaczęła rozdawać pieniądze na prawo i lewo w imię transferów socjalnych i „sprawiedliwości społecznej”.
Nasz dług rośnie, państwo drukuje coraz więcej pieniędzy, a efektem tego jest rekordowa inflacja i realne zubożenie Polaków. Mamy coraz mniej wolności gospodarczej, coraz częściej dominują państwowe przedsiębiorstwa, a sektor publiczny rozrasta się do niebywałych rozmiarów.
Zamiast zawrócić z błędnej drogi, nasz rząd jeszcze nasila dotychczasowe działania w postaci obiecywania wszystkiego wszystkim i zwiększenia wydatków publicznych. A większość opozycji, nie chcąc pozostać w tyle, na rozdawnictwo tylko się licytuje.