
Na wieść o projekcie ustawy, która ma ograniczyć prawo m.in. kupna, sprzedaży i importu broni krótkiej, Kanadyjczycy masowo rzucili się do sklepów z bronią, by porobić zapasy.
Agencja The Canadian Press cytuje właścicieli sklepów z bronią i klubów strzeleckich, którzy twierdzą, że „czegoś takiego jeszcze nie było” i że to „szaleństwo”.
Popyt wzrósł tak bardzo, że w sklepach z bronią zaczyna brakować broni i amunicji.
Kanadyjczycy wystraszyli się doniesień o planowanych ograniczeniach w dostępie do broni. Projekt ustawy mówi o zakazie m.in. kupna, sprzedaży i importu broni krótkiej, takiej jak pistolety i rewolwery oraz odebraniu uprawnień do posiadania broni osobom winnym przemocy domowej, a także zwiększeniu kar za przemyt broni i ograniczeniu kręgu uprawnionych do posiadania broni krótkiej.
Obecny premier Kanady Justin Trudeau twierdzi, że Kanadyjczykom broń nie jest potrzebna do obrony.
– Nie ma innych przyczyn niż strzelanie sportowe czy polowanie, by ktokolwiek w Kanadzie miał na co dzień potrzebować broni palnej – mówił Trudeau w ubiegłym tygodniu.
Tymczasem broń jest w Kanadzie coraz popularniejsza. Tylko między 2010 a 2020 rokiem liczba zarejestrowanej broni palnej w Kanadzie wzrosła o 71 proc.
Odebranie Kanadyjczykom broni może być dla rządu prostsze niż w przypadku USA, bo zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z 1993 roku „Kanadyjczycy, odmiennie niż Amerykanie, nie mają konstytucyjnego prawa do posiadania broni”.
Źródło: PAP