I jak tu nie wierzyć w nieustanny socjalno-finansowy „postęp” zachodniego socjalizmu? Postęp w stronę nieuchronnego w przyszłości bankructwa „państwa socjalnego”? A może i społecznej masowej rewolty? Bo wszelkie badania opinii Niemców wskazują na to, że są oni coraz mocniej poirytowani. Krytykują władze głównie za to, że najpierw hojną ręką zgodziły się wesprzeć, w formie wielomiliardowych pożyczek, rozrzutną i teraz niewypłacalną Grecję, a obecnie zapowiadają redukcje wydatków socjalnych w kraju.
Aż ok. 80% ankietowanych Niemców nie wierzy, że greckie pożyczki zostaną kiedykolwiek zwrócone. Ich gorycz wzmacnia informacja, że wyżsi urzędnicy nie zamierzają jednak oszczędzać. Bundestag ma bowiem zamiar przegłosować uchwałę, na podstawie której emerytury i pensje urzędników federalnych mają wzrosnąć o 1,2% od stycznia 2011 roku i o następne 2,1% od czerwca 2011 roku. Podwyżki pensji i różnych dodatków do pensji mają natomiast otrzymać wyżsi urzędnicy i ministrowie gabinetu p. Merkel.
– Ludzie są oburzeni – mówi na to Reiner Holznagel, sekretarz generalny Związku Podatników. Co wyniknie z tego oburzenia Niemców?
W kontekście kryzysu strefy euro warto w tym miejscu przywołać słowa polskiego ministra finansów – Jacka Rostowskiego – który zapowiedział, że „Polska mogłaby udzielić pomocy jakiemuś krajowi ze strefy euro, gdybyśmy doszli do wniosku, że jest to w naszym interesie, a także w interesie naszych najbliższych sąsiadów i Europy”. Tą enigmatyczną formułkę minister sprecyzował snując wizję sytuacji, w której „zagrożenie dla strefy euro jest tak wielkie, że może doprowadzić nawet do rozłamu w strefie euro” co w konsekwencji „mogłoby nawet doprowadzić do rozpadu Unii Europejskiej”.
Cóż. Wypada nam tylko czekać…