
Przez Małopolskę płynie nie Odra, ale rzeka Wisła. Jednak to wojewoda małopolski zwołał w niedzielę 14 sierpnia posiedzenie zespołu zarządzania kryzysowego w związku z przypadkami śniętych ryb. Zdaje się, że taka teraz moda…
Rzeczywiście takowe ryby się pojawiły w stawie w Krakowie oraz w jeziorze Mucharskim. Służby obecne na spotkaniu jednak stwierdziły, że „przyczyny śnięcia były naturalne”, bo chodziło o wysokie temperatury wody i tzw. „przyduchę”.
Można by się właściwie ucieszyć, że władza dmucha na zimne i jest czujna. Z tym, że odsłania to niechcący całą słabość państwa i ciągłą „doraźność” jego działań. W normalnym kraju są określone procedury i przewiduje się różne sytuacje kryzysowe. Państwo „robi swoje” niezależnie od sytuacji, politycznej. U nas kryzys to przedłużenie walki politycznej.
W dodatku dominuje pospolite ruszenie i niestety hasło „mądry Polak po szkodzie”, jest ciągle aktualne. PiS, który prezentował się jako partia pro-państwowa, nie odbiega tu od „normy”. PO, by dokuczyć władzy, gotowe jest z kolei siać „rtęciową panikę”. Paranoja.
Cofnijmy się trochę w czasie. Czy ktoś jeszcze pamięta zawalenie się dachu hali w Katowicach z powodu nieodśnieżonego dachu? Przez kolejne sezony wysyłano kontrole do sprawdzania dachów, a firmy odśnieżające miały pełne ręce roboty. Ile dachów sprawdzono ostatniej zimy?
Mieliśmy ostatnio wypadek autokaru w Chorwacji. Inspekcja drogowa ruszyła więc do… masowej akcji sprawdzania pojazdów. Teraz mamy padłe w Odrze ryby, więc monitorowana jest nagle każda rzeka i najmniejszy staw. Takie działania świadczą jednak, że nasze państwo jest ciągle słabe, a administracja działa „po szkodzie”.
We wspomnianej Małopolsce wojewoda polecił teraz służbom prewencyjne kontrole miejsc, w których w latach ubiegłych były stwierdzone zanieczyszczenia i występowały śnięte ryby. Tymczasem takie rzeczy powinny być normą. „Akcyjność” może się przydaje do budowania „wizerunku”, ale o sile i powadze państwa nijak nie stanowi.
Wracając do krakowskich ryb, to straż pożarna wyłowiła ze stawu w rejonie ul. Falistej i Krzewowej ok. 350 śniętych okoni o wielkości ok. 15 cm. Natychmiast jednak uruchomiono urząd wojewódzki, policję, straż, Wody Polskie, WIOŚ, Sanepid i Państwową Straż Rybacka. W badania zaangażowana była jeszcze Inspekcja Weterynaryjna, użyto „specjalistycznych łodzi i dronów”. Jak widać administrację państwa mamy rozbuchaną, ale działania spóźnione. Etatyzm się nie sprawdza, wywołuje nawet brak zaufania do państwa i robi się, jak w przypadku Małopolski i śmieszno i straszno…