
Jak twierdzi prof. Michael Clarke, były dyrektor think tanku Royal United Services Institute (RUSI), konflikt Ukrainy z Rosją może potrwać jeszcze nawet 50-80 lat.
Jego zdaniem będziemy mieli do czynienia z serią wznawianych i przerywanych wojen. Natomiast jeżeli chodzi o obecny teatr działań, to w opinii eksperta Władimir Putin może mieć sporo kłopotów z dotrwaniem do 18. miesiąca wojny. Wszystko za sprawą coraz większych strat w żołnierzach oraz sypiącej się gospodarki.
„Moje przypuszczenie jest takie, że te »zmagania« – tzn. Rosja nie akceptująca, że Ukraina ma prawo być niepodległym państwem i Ukraina żyjąca z egzystencjalnym zagrożeniem dla swojego istnienia – będą trwały przez następne 50-80 lat. Myślę, że będzie seria konfliktów on/off – zawieszenia broni, po których po kilku lub kilkunastu latach nastąpi załamanie” – stwierdził prof. Michael Clarke w czasie audycji w stacji Sky News.
Następca Putina nie będzie miłym gościem?
Brytyjski specjalista wypowiedział się również na temat następców Władimira Putina. Jak przewiduje, sukcesor obecnego przywódcy Rosji raczej będzie kontynuował politykę poprzednika i wojował z Ukrainą. Jedyna nadzieja (tak, nadzieja!) dotyczy jeszcze kolejnego „cara”, który być może zapoczątkowałby nowy rozdział w Federacji Rosyjskiej. Są to jednak tylko przewidywania, bo jak to zwykle bywa – czas pokaże.
„Historia oceni, że wszystko zaczęło się w latach 2013-14. Rok 2022 jest drugą rundą i to może się tymczasowo skończyć, jeśli Ukraina zdoła wypchnąć siły rosyjskie z terytoriów, które zdobyły od 24 lutego 2022 roku. Następca Putina nie będzie miłym człowiekiem, a wrogość wobec Ukrainy będzie prawdopodobnie kontynuowana. Perspektywy jakiejś głębszej stabilności dla Ukrainy pojawią się, jak sądzę, dopiero wraz z jeszcze kolejnym rosyjskim przywódcą po Putinie, a i to jest nie więcej niż nadzieją” – oznajmił prof. Michael Clarke.