
Dwoje najbliższych współpracowników Hillary Clinton utworzyło przed wyborami fundusik wart 700 tysięcy dolarów dla kobiet, które oskarżą Donalda Trumpa o molestowanie seksualne. Z nimi się nie udało, więc teraz polują na Republikanów.
Pieniądze na opłacanie ofiar Trumpa pochodziły z funduszy kampanii prezydenckiej, ale dla niepoznaki wpłacili je David Brock Susie Tompkins Bell, – jedni z najbliższych i najbardziej zaufanych ludzi Clintonowej.
By znaleźć kobiety, które Trump miał molestować wynajęto kancelarię prawną Lisy Bloom, która specjalizowała się w wydębianiu przed sądem odszkodowań dla ofiar seksualnych ataków.
Lisa Bloom uchodziła za wielką feministkę i obrońcę praw kobiet.
Jej kariera skończyła się jednak po tym jak okazało się, że przez lata pomagała Weinsteinowi, producentowi filmowemu, znanemu jako „największy knur Hollywood” tuszować gwałty, ataki seksualne i prostytuowanie aktorek.
Zobacz też: Rewolucja w Białym Domu. Wszechmocny zięć traci wpływy
Zanim jednak to się stało, Broke z prawniczką utworzyli fundację „American Bridge 21st Century Foundation”, która miała doprowadzić do postawienia Trumpa przed sądem, jeszcze przed wyborami.
Operacja współpracowników Clintonowej i kancelarii prawnej jednak się nie powiodła. Owszem znaleziono kobiety gotowe zeznawać przeciwko Trumpowi, ale zażądały one znacznie więcej pieniędzy.
Jedna z nich miała domagać się aż 2 milionów dolarów, więc ostatecznie zrezygnowano z dalszej akcji.
Wpłacone pieniądze więc pozostały i teraz ma ją być przeznaczone na upolowanie jakichś Republikanów. W listopadzie odbędą się wybory do Kongresu, więc afera z ich udziałem bardzo by się Demokratom przydała.
Według amerykańskich mediów współpracownicy Clinton szukają pieniędzy i chcą znacznie powiększyć pulę 'nagród” dla ofiar Republikanów.
Zobacz też: Kolejne kompromitacje kanadyjskiego premiera. Cały świat szydzi z przebierańca Trudeau [GALERIA ZDJĘĆ/VIDEO]