
Nowa Zelandia. Rolnicy protestują przeciwko planom opodatkowania emisji gazów cieplarnianych wytwarzanych przez zwierzęta gospodarskie.
Rolnicy pojawili się na głównych węzłach komunikacyjnych w Nowej Zelandii, powodując zakłócenia w ruchu drogowym. Hodowcy bydła protestują przeciwko opłacie, którą nazywają „podatkiem od bekania i puszczania bąków”.
Chodzi o „pierwszą na świecie” opłatę od emisji metanu i podtlenku azotu wytwarzanych przez sześć milionów krów i 26 milionów owiec w Nowej Zelandii, którą premier Jacinda Ardern zapowiedziała, jako krok w kierunku przeciwdziałania zmianom klimatu.
Na nowozelandzkie ulice wyszły tysiące rolników. Większość z zjawiła się z banerami, które w humorystyczny sposób nawiązywały do wydzielania gazów przez zwierzęta. Sam pomysł opłat nie jest jednak zabawny. Hodowcy zaznaczają, że opłata może ich zrujnować i zagrozić ich biznesom.
Zdaje się, że protesty przyniosły skutek, bo premier Nowej Zelandii już teraz zapowiedziała, że jest gotowa pójść na kompromis z rolnikami.
Część naukowców twierdzi, że metan jest odpowiedzialny za ok. 30 proc. zmian klimatycznych. Zwierzęta gospodarskie produkują ten związek chemiczny z powodu diety roślinnej.
No to obserwujmy Nową Zelandię, gdzie lewacka premier chce wykończyć rolników zgodnie z klimatystyczną agendą. https://t.co/6d1iaINi9u
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) October 20, 2022
Xi Jinping ostrzega przed „sztormem”: Musimy być przygotowani na najgorsze scenariusze