
Prezydent Macron nie ustaje w wysiłkach, by przywrócić Francji dawną potęgę i pozycję. Problem w tym, że sztuczny, wyborczy twór nie radzi sobie z misją i tym samym ośmiesza swój kraj albo zwyczajnie ponosi widowiskową klęskę. Teraz wybranek szkolnej nauczycielki wpadł na pomysł promowania francuskiego języka w Afryce. Problem w tym, że miejscowym niezbyt podoba się ta idea.
De Gaulle, który przez wiele lat rządził krajem, twierdził, że albo Francja będzie wielka, albo nie będzie jej wcale. Kierując się tymi słowami, dbał o francuską kulturę, stosunki z sąsiadami i produkcję bomby atomowej.
Emanuel Macron niższy nie tylko wzrostem, ale i duchem, swoją prezydenturą próbuje nawiązać do poprzednika. Problem w tym, że Francję zżerają problemy i konflikty wewnętrzne, czego nie zmieni nawet najbardziej wybujała polityka zagraniczną.
SPRAWDŹ: Brigitte Macron przepłoszona przez uczniów z liceum.”Chcemy się z tobą ożenić!”
Podczas objazdu państw, które przed laty były francuskimi koloniami, a z dawną metropolią wciąż są związane w międzynarodowej grupie Frankofonii, prezydent ogłosił, że przeznaczy steki milionów euro na promocje języka francuskiego.
W założeniu pieniądze mają pomóc w przekształceniu Afryki, a przynajmniej dużej jej części, w obszar, gdzie ludzie będą posługiwać się językiem francuskim. Warto zwrócić uwagę, że społeczeństwa afrykańskie przyrastają w największym tempie.
Problem tym, że plany Macrona nie podobają się samym Afrykańczykom. Dla nich to kolejny już przejaw neokolonializmu Paryża. Zdaniem Alaina Mabanckou, kongijskiego pisarza, jest jeden z ostatnich środków, jakimi Francja może próbować wpłynąć na dawne kolonie.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Szpiegowali Brytyjczyków i wszyscy zginęli. Premier ujawnił tajne informacje. Ale gdzie jest wrak? Nowe fakty w sprawie argentyńskiego okrętu ARA San Juan
Źródło: express.co.uk/wolnosc24.pl