
Tuż przed Bożym Narodzeniem, w katolickiej niegdyś Hiszpanii zdominowany przez lewicę Kongres Deputowanych zatwierdził „Ustawę o rzeczywistej i skutecznej równości osób transpłciowych”. To symbol bardzo szybko narzucanych zmian społecznych opartych na ideologii gender.
Ustawa pozwala m.in. na „samostanowienie płci” bez jakiejkolwiek diagnozy medycznej, także dla dzieci od 16 roku życia. To bezprecedensowe prawo w całej Europie. Lewicę hiszpańską ogarnęła niemal jakaś gorączka wsparcia dla LGBT. Stało się to niemal głównym wyznacznikiem lewicowości.
„Zawsze będziemy partią postępu feministycznego, awangardy pod względem praw i wolności” – mówiła Andrea Fernández z Socjalistycznej Partii Robotniczej na Kongresie Deputowanych 21 grudnia i przypominała o poparciu dla „praw trans”.
Ustawa, popierana przez lewicowy rząd i przez większość socjalistów, została przyjęta przez izbę niższą po kilkumiesięcznych debatach 188 głosami „za” i 150 „przeciw”. Jej cel ma być dwojaki: „depatologizacja dysforii płciowej” i ustanowienie „samostanowienia płci”.
Daje prawo młodzieży od wieku 16 lat np. do zmiany swojej płci w urzędach stanu cywilnego bez żadnych dowodów medycznych potwierdzających dysforię płciową. Wystarczy, że zgłoszą się do urzędu miasta z wnioskiem o zmianę nazwiska i swojej płci widniejącej na oficjalnych dokumentach.
Można do tej zabawy przystąpić i wcześniej, z tym, że w wieku od 14 do 16 lat wymagana jest jeszcze zgoda rodziców, a w przypadku dzieci w wieku 12 lat należy jeszcze skonsultować się z sędzią.
To wszystko dzieje się w czasach, w których wiele państw, które zabrnęło w tego typu zmiany, bije się w piersi i wycofuje z działań, które wielu młodym i niedojrzałym ludziom przysporzyły nieodwracalnych nieszczęść. Świadectwa osób, które w swojej rzekomej dysforii się pomyliły i uległy wpływom „trans-mody” są przerażające. Lewica, która rzadko ma pomysły na rozsądne decyzje ekonomiczne, rekompensuje to sobie w inny sposób.