
Jak ustalił „Fakt” wyrok wieloletniego więzienia dla Tomasza Komendy za popełniony przez kogo innego gwałt i zabójstwo był efektem zeznań prostytutki, która dobrze znała i wspólnie imprezowało z przedstawicielami ówczesnego wymiaru sprawiedliwości we Wrocławiu.
Dorota P., która mieszkała tuż obok babki skazanego Tomasza Komendy, poinformowała w listopadzie 1999 roku policję, że to właśnie on jest poszukiwanym przestępcą z opublikowanego w mediach portretu pamięciowego. Jej zeznania uznano za wiarygodne bowiem kobieta była w niezwykle bliskich stosunkach ze śledczymi.
W jej mieszkaniu na imprezach bywali policjanci i prokuratorzy – wspominają sąsiedzi Doroty P. w rozmowie z „Faktem”
Kobieta zeznała również śledczym, że dzień na przed zbrodnią Komenda pożyczył od niej pieniądze na podróż do Miłoszyc, gdzie doszło do gwałtu i morderstwa na 15-letniej Małgorzacie. Jej zeznań w żaden sposób nie zweryfikowano. Śledczy przyjęli wersję prostytutki za jedyną prawdziwą, odrzucając jednocześnie zeznania wielu osób które potwierdzały, że w sylwestrową noc kiedy doszło do zabójstwa w Miłoszycach Tomasz był na imprezie razem z nimi.
To m.in. na podstawie zeznań Doroty P. w 2003 roku sąd skazał Tomasza Komendę na 15 lat pozbawienia wolności za gwałt i zabójstwo, a w 2004 roku sąd drugiej instancji podwyższył mu karę do 25 lat. Wyszedł po 18 latach, gdy policjanci trafili na trop prawdziwego i zabójcy z Miłoszyc. Obecnie czeka na uniewinnienie przez sąd.
Dorota P. była znana sąsiadom z tendencji do kłamania i wymyślała licznych historii. Między innymi oskarżyła mężczyznę, u którego mieszkała, o napaść. Prokuratura umorzyła sprawę.
Czytaj też: Rosyjski minister pali się ze wstydu. „Musimy importować gnój z Polski”