
W ostatnich dniach ze względów bezpieczeństwa skończyliśmy pracować w nocy; widzimy uzbrojone bandy, szabrowników wykorzystujących tę tragiczną sytuację – przyznał w poniedziałek w rozmowie z estońskim radiem Vikerraadio Erkki Pold, zastępca dowódcy estońskiego oddziału ratowniczego w Turcji.
– Desperacja ludzi doprowadziła do bardzo trudnej sytuacji, niektórzy starają się czerpać z niej korzyści. Dochodzi do strzelanin. My sami nie znaleźliśmy się dotychczas w kryzysowej sytuacji, ale ze względów bezpieczeństwa zdecydowaliśmy się na zaprzestanie prac w nocy – powiedział Pold.
Estońscy ratownicy pracują w położonej na południu Turcji prowincji Hatay. – Zniszczone są ogromne budynki mieszkalne; ci, którzy przeżyli, śpią na ulicach i palą opony, żeby się ogrzać. Atmosfera jest naprawdę apokaliptyczna – zaznaczył estoński ratownik.
– Z naszej perspektywy największym wyzwaniem jest logistyka i niedobór wszelkiego rodzaju środków. Najtrudniejszy jest jednak widok tych zdesperowanych ludzi – wyznał Pold.
Ratownik oświadczył, że członkowie wysłanej do Turcji misji wrócą do kraju we wtorek wieczorem.