
Grecki minister obrony narodowej Panos Kammenos oznajmił, że 7 tys. żołnierzy zostanie skierowanych na wyspy we wschodniej części Morza Egejskiego i i na tereny przy granicy z Turcją – podaje w czwartek turecki dziennik „Hurriyet”.
Zapowiedź ta padła w środę, w czasie wzmożonego napięcia na linii Ateny-Ankara.
Kammenos określił Turcję jako „wroga, który nadal nas prowokuje” i ogłosił, że nakazał wysłanie 3,5 tys. dodatkowych żołnierzy na wyspy na Morzu Egejskim i kolejne 3,5 tys. na tereny przygraniczne na północnym wschodzie Grecji.
„Jeśli mają odwagę, niech ośmielą się odebrać nam choć jeden centymetr naszego terytorium (…), a zjednoczeni Grecy ich rozgromią” – powiedział Kammenos podczas ćwiczeń rezerwistów na wyspie Ikaria, we wschodniej części Morza Egejskiego.
„Cały naród grecki musi być czujny, stawiając czoło przeciwnikowi, wrogowi, który nas nadal prowokuje” – powiedział Kammenos.
„Nie boimy się i nie padniemy na kolana z powodu ich prowokacji, gróźb i obelg. One tylko czynią nas silniejszymi” – dodał.
Kammenos stoi na czele niewielkiej prawicowej partii Niezależni Grecy, która jest koalicyjnym partnerem w rządzie lewicowego premiera Aleksisa Ciprasa.
Spór Grecji i Turcji dotyczy granic na Morzu Egejskim, a także poszukiwań podmorskich złóż gazu ziemnego w wodach u wybrzeży podzielonego od 1974 roku Cypru.
Ankara i Ateny roszczą sobie prawa do niezamieszkanych wysp archipelagu Dodekanez, leżących w odległości 3 km od najbliższej wyspy Grecji i 7 km od tureckiego wybrzeża. W styczniu 1996 roku w tej części Morza Egejskiego doszło do poważnego kryzysu, który omal nie doprowadził do konfliktu zbrojnego.
W połowie lutego w pobliżu skalistej wysepki Imia (po turecku Kardak) okręt patrolowy tureckiej straży przybrzeżnej staranował łódź greckiej straży przybrzeżnej, uszkadzając rufę jednostki.
Relacje między krajami pogorszyły się po 1 marca, po aresztowaniu dwóch greckich żołnierzy, którzy patrolując granicę z Turcją przypadkowo weszli na terytorium tego kraju, gubiąc drogę z powodu złych warunków atmosferycznych. Są przetrzymywani w Turcji. (PAP)