
W lubelskim sądzie zapadł wyrok, który może sprawić, że już niedługo zaczną się sypać unieważnienia mandatów wypisanych z powodu nagrań z wideorejestratorów.
W czwartkowym uzasadnieniu wyroku Sądu Rejonowego Lublin-Zachód w Lublinie z 28 listopada 2017 r. (sygn. akt III W 1540/16) sędzia stwierdza, że nagranie z policyjnego wideorejestratora nie może być dowodem w sprawie.
To finał sprawy Emiliana P., kierowcy BMW, który w 2016 roku jechał po jednej z ulic w Lublinie, nie widząc, że za nim jedzie radiowóz.
Kierowca miał według policjantów poruszać się z prędkością 93,9 km/h na odcinku, na którym obowiązuje ograniczenie do 50 km/h.
Sędzia badający sprawę stwierdził, że jedyne, co można wywnioskować z nagrania to fakt, że radiowóz jadący za kierowcą BMW przyśpieszył, a rzeczony kierowca od 63 metra hamował.
Zdaniem sędziego Bernarda Domaradzkiego powszechnie używane w policji wideorejestratory PolCam nie dają miarodajnych wyników pomiaru.
Urządzenia te mierzą bowiem jedynie prędkość radiowozu. Sędzia stwierdził, że to nie wystarczy, a państwo, które policjant reprezentuje, powinno wyposażyć go w sprzęt, który pasuje do XXI wieku.
Sąd uważa, że urządzenie używane przez policjantów powinno ustalać i zabezpieczać dowód przekroczenia prędkości w sposób, który nie będzie budził wątpliwości.
Tymczasem nowy sprzęt, który dostała polska policja, czyli urządzenia VideoRapid, działają na niemal identycznej zasadzie co PolCam.