
Demokratyczny polityki burmistrz Nowego Jorku Eric Adams oferuje swoim wyborcom przyjmowanie migrantów w ich domach za 125 dolarów za noc. Byłaby to rekompensata finansowa za pomoc w zakwaterowaniu osób ubiegających się o azyl.
Policzono, że ta propozycja może kosztować miasto nawet kilka miliardów dolarów. Kto jednak „bogatemu” zabroni, zwłaszcza jak nie płaci z własnej kieszeni, ale sięga po podatki.
Nie tylko w Europie kwestia migrantów bywa głównym tematem wiadomości. Ameryka po okresie pandemii stoi w obliczu ogromnego kryzysu migracyjnego, a granica z Meksykiem trzeszczy od ich naporu. Miasto Nowy Jork samo boryka się z dramatycznym brakiem mieszkań, ale ratusz próbuje znaleźć „innowacyjne” rozwiązania, aby pomieścić tu też migrantów, którzy chętnie wybierają to miasto jako docelowy punkt ich podróży.
Jak podaje Daily Mail, jeszcze 5 czerwca burmistrz miasta Eric Adams zaproponował koncepcję „prywatnego zakwaterowania”. Ratusz dopłacałyby do 125 dolarów za nocleg właścicielom, którzy zgodziliby się przyjąć uchodźców w swoich domach.
Miasto podpisało także w tej sprawie „partnerstwo” z nowojorskimi ośrodkami religijnymi, które zobowiązano do przyjmowania migrantów w świątyniach i ośrodkach. Związki wyznaniowe będą służyć jako ośrodki recepcyjne przed przekazaniem migrantów osobom, które „mają wolne pokoje”.
Według samego Erica Adamsa projekt „prywatnych zakwaterowań” może rzeczywiście kosztować miasto ponad cztery miliardy dolarów. W ciągu ostatniego roku do Nowego Jorku przybyło około 70 000 ludzi. Liczba ta rośnie po decyzjach kilku republikańskich gubernatorów o odwożeniu migrantów przebywających w ich stanach przy granicy z Meksykiem do miast zarządzanych przez… Demokratów.
Nowy Jork nie jest jedynym miastem, które boryka się teraz z kryzysem migracyjnym. Podobnie jest już np. także w Chicago. Mieszkańcy tych miast mają namiastkę tego, co administracja Bidena zgotowała miastom południa.
Jednak zapowiedź burmistrza Nowego Jorku o nowych zakwaterowaniach dla imigrantów nie przeszła niezauważona przez jego wyborców. Jak donosi „Daily Mail”, projekt rozgniewał wielu mieszkańców Wielkiego Jabłka. Miasto przeżywa kryzys, zwłaszcza bezpieczeństwa, boryka się z konsekwencjach pandemii i demonstracji Black Lives Matters.