
Każda fala emigracji pozostawiała konkretne ślady materialne polskiej obecności na obczyźnie. Szczególnie uprzywilejowana była tu rola Francji, która stała się krajem osiedlenia kilku pokoleń emigracji polskiej. Od tej XIX-wiecznej, zwanej Wielką, która do dziś dnia pozostawiała nam m.in. Polską Misję Katolicką, czy Bibliotekę Polską, przez czasy emigracji zarobkowej, głównie do ośrodków górniczych, okres po II wojnie światowej z emigracją żołnierską, po falę emigracji pokolenia „Solidarności” z lat 80-tych i najnowszą emigrację zarobkową. Czasami następowało spotkanie tych emigracji, już zasiedziałych Polaków i ich potomków z nowymi przybyszami. Odmienne doświadczenia powodowały, że współpraca układała się jednak różnie.
Nas interesuje emigracja żołnierska po 1945 roku, która pozostawiła po sobie pewien majątek Armii Polskiej ulokowany m.in. w kilku nieruchomościach także na terenie Francji. Przepisy francuskiego prawa nie pozwalały jednak wówczas na posiadanie przez stowarzyszenia nieruchomości, a Stowarzyszenie Polskich Kombatantów zostało zarejestrowane właśnie na podstawie ustawy o stowarzyszeniach z 1905 roku.
Przepisy nie przewidywały także tworzenia struktur w postaci sfederowanych kół regionalnych, które łączyłby Zarząd Krajowy. Pierwszy problem rozwiązano w ten sposób, że pojawiła się instytucja „powierników”, czyli osób fizycznych obdarzonych społecznym zaufaniem emigracji żołnierskiej, którzy stawali się prawnymi właścicielami nieruchomości żołnierskich. Instytucja ta sprawdzała się, ale do pewnego czasu. Upływający czas powodował wykruszanie się niektórych „powierników”, utratę kontaktu z nimi lub ich potomkami i nawet „znikanie” niektórych nieruchomości, co oznaczało po prostu przechodzenie ich w prywatne ręce i na prywatny użytek.
Wyjątkiem był zakupiony ze składek żołnierskich Dom Kombatanta na rue Legendre w Paryżu, siedziba SPK. Dokumenty jasno wskazują, że zakup został dokonany przez wytypowane osoby „zaufania publicznego”, ale w imieniu i na rzecz kombatantów polskich oraz że operacja zakupu tej kamienicy realizowana była za pieniądze demobilizowanych polskich żołnierzy generała Władysława Andersa na stały użytek środowiska polskich kombatantów i ich rodzin.
Od kilku lat trwa wokół tej nieruchomości spór. Biologia spowodowała, że prawdziwych kombatantów z czasów II wojny światowej praktycznie już nie ma. Pracę społeczną prowadzą ich rodziny. Żołnierze-członkowie SPK odeszli powoli na „wieczną wartę”, ale istnienie stowarzyszenia zapewniało rozszerzenie członkostwa na żołnierskie rodziny. Pod koniec lat 80. załamała się baza materialna istnienia Domu SPK, czyli dobrze prosperująca tam polska restauracja.
Znajdujący się w Paryżu Dom Kombatanta dzielił poniekąd losy samego stowarzyszenia. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych zaczęła zamierać jego działalność. Dekapitalizacja budynku, a nawet dość podejrzana działalność dość przypadkowych administratorów, spowodowały kryzys. Pojawiła się wówczas idea sprzedaży domu i zapewnienia za te środki ewentualnego dalszego działania SPK. Dom zaczęli odwiedzać podejrzani inwestorzy.
Pomysł ten spotkał się jednak z oporem większości członków Stowarzyszenia, którzy obawiali się utraty kolejnej nieruchomości polskiej emigracji. Jedynym ratunkiem było zwrócenie się do Polskiej Misji Katolickiej. Jej Rektor Ks. St. Jeż wykazał się wcześniej dużymi zdolnościami inwestycyjnymi, budował i wyposażał nowe ośrodki Misji, co stawało się nawet przedmiotem pewnej zazdrości innych środowisk. Właśnie z tamtego czasu wydają się pochodzić pierwsze animozje wewnątrz SPK. „Powiernicy”, którzy są nadal właścicielami domu, podchodzili do pomysłu ratowania Domu SPK dość podejrzliwie, a spory te były przenoszone do działalności Stowarzyszenia.
Jednak to m.in. nacisk moralny większości członków SPK na „Powierników”, a także życzliwa postawa przedstawiciela federacji SPK z Londynu, p. Zychowicza, doprowadziły do finalizacji wieloletniej umowy, która przewidywała m.in. kapitalny remont budynku, założenie tam siedziby nowej parafii i udostępnienie Domu zarówno dla SPK (razem z opłatą czynszu za dzierżawę na rzecz stowarzyszenia) jak i dla innych stowarzyszeń polonijnych. Misja swoje zobowiązania wypełniła, ale okres dzierżawy upłynął i problemy powróciły. W dodatku ks. Infułat Stanisław Jeż, który był nawet prezesem Koła Paryż SPK i zarazem rektorem Polskiej Misji Katolickiej we Francji i przestał pełnić tą ostatnią funkcję. Konflikt został uśmierzony, ale tylko do czasu.
Pojawiło się pytanie – co dalej z Domem SPK, którego prawnym właścicielem jest stowarzyszenie oparte ciągle na „powiernikach” (Le Foyer d’Amitié Franco-Polonaise). Są tu różne inicjatywy, w tym chęć prowadzenia dalszej działalności przez polonijne stowarzyszenia, ale na wszystko nakłada się konflikt wewnątrz samego SPK, w którym Zarząd Krajowy od lat kwestionuje prawa najliczniejszego Koła z Paryża i poniekąd go „delegalizuje”.
W konflikt włączono Urząd ds. Kombatantów, Radę Federacji Światowej SPK w Londynie, Sejmową Komisję Łączności z Polakami za Granicą, Senacką Komisję, Sekretarza Stanu ds. parlamentarnych, Polonii i dyplomacji oraz Ambasadę RP w Paryżu. Zmieniają się władze tych urzędów, ambasadorzy i… nic.
Na konflikt nakładają się urażone ambicje, odmienne koncepcje trwania Domu SPK, animozje personalne, ale też np. polityka i historia. Sprawa przyszłości Domu SPK trafiła do francuskiego sądu, do budynku wprowadzono francuskiego „komornika”. Adwokatem strony „powierników” jest Frederic Nicolas Wojcikiewicz, specjalista od transportu, którego „patriotyzm” dobrze określają jego przekonania.
Twierdzi np., że „Partia „Prawo i Sprawiedliwość” w ciągu sześciu lat (2015-2021) ugruntowała swoją politykę w kraju: populizm, ataki na praworządność, utrudnianie niezawisłości wymiaru sprawiedliwości, fanatyzm religijny, anty-LGBT, zniesienie prawo do aborcji, blokady na szczeblu unijnym, demokratyczne ekscesy, pisanie historii na nowo, atak na wolność mediów…”. Adwokat wprowadził do treści pozwu o przeprowadzenie wizji stanu pomieszczeń, które nadal użytkują polonijne stowarzyszenia i Koło Paryż SPK wbrew „powiernikom”, zdania oceniające polski Rząd jako rząd populistów, który nasyła do Domu Kombatanta swoich… „agentów”.
Są i inne ciekawe podteksty, ale już historyczne. Na czele Zarządu Krajowego SPK, który jest skonfliktowany z paryskim Kołem SPK stoi od pewnego czasu Apoloniusz Serafin, który przyjechał do Francji w latach 70. Od wielu lat paraduje w mundurze oficerskim (stopień ze służby w LWP w czasach PRL), wcześniej był „sztandarowym” SPK. Kiedy prawdziwi kombatanci odeszli, Serafin awansował. Z tym, że okazuje się być zarejestrowany jako Kontakt Operacyjny pseudonim „Polo” Służby Bezpieczeństwa. To podstawowa kategoria tajnej, świadomej współpracy obywateli PRL z Wywiadem Cywilnym, czyli odpowiednik TW w innych pionach.
Apoloniusz Serafin, który pozostał we Francji, podtrzymywał kontakty z SB chcąc uzyskać na zgodę na wyjazd z kraju swojej rodziny. W odróżnieniu od innych uciekinierów z PRL, dostał paszport konsularny i szeroko informował oficerów prowadzących o sprawach interesujących wywiad PRL. W zamian za wyjazd rodziny, obiecywał „spłacić dług wobec kraju”, a nawet jeśli takie są oczekiwania SB „czynnie się zaangażować”. Napisał odpowiednie „oświadczenie” i „zapewnił, że decyzję o pomocy MSW podjął już w chwili, kiedy zdecydował się przyjechać na rozmowę do Warszawy”.
Zlecono mu konkretne zadania, przeszkolono. W archiwum IPN zachowała się jego 46-stronicowa teczka (IPN BU 00170/620) w tym podpisane oświadczenie. Problem „prezesa” SPK Francja polega na tym, że ta kombatancka organizacja nie dopuszczała nigdy do członkostwa komunistów i ich agentów. Racje „moralne” w sporze Dom Kombatanta obecnego „prezesa” wydają się więc mocno wątpliwe.
Kilka lat temu, próbujący mediować w sporze Ambasador RP Młynarski stwierdzał, że „spór się ciągnie od wielu lat” i chciał się dowiedzieć do czego ma to w końcu doprowadzić? Apelował o rozsądek i znalezienie wspólnie rozwiązania ponad emocjami. Stwierdził także, że warto się wspólnie zastanowić nad przyszłością Domu Kombatanta.
Dom daje instytucjonalne oparcie dla wielu polonijnych stowarzyszeń, obecni „powiernicy” i obecny zarząd „krajowy” uważają się za „prawowitych właścicieli”. Włączenie w spór francuskiego wymiaru sprawiedliwości z donoszeniem na Polskę to już niemal skandal, podobnie jak osoba obecnego „prezesa” SPK.