
Brytyjska policja skompromitował się po raz kolejny. Brytyjczycy są wściekli, że przy wciąż rosnącej przestępczości ona ściga tych, którzy się z niej wyśmiewają w mediach społecznościowych.
Ostatni skandal wokół brytyjskiej policji wybuchł po tym jak użytkownicy Facebooka wyśmiali jej antynarkotykową akcję. Funkcjonariusze z West Yorkshire pochwalili się na portalu zdjęciami z efektów operacji. Okazało się, że przechwycono znikomą ilość marihuany.
Ze strony użytkowników Facebooka posypały się złośliwe i prześmiewcze komentarze. Tymczasem policjanci nie tylko zablokowali krytyków, ale zagrozili też zidentyfikowaniem ich i ściganiem.
– Chcemy każdemu przypomnieć, że obraźliwe, napastliwe komentarze mogą skutkować ściganiem na podstawie ustawy o Malicious Communications Act z 1988 roku – napisała w oświadczeniu policja z West Yorkshire.
Groźby wywołały oburzenie w calej Wielkiej Brytanii. Policja od jakiegoś czasu ma bardzo złą prasę i nadszarpnięty wizerunek. Powszechnie krytykowano jest, że pilnuje politpoprawności, ściga za „mowę nienawiści” i aktywność w internecie, podczas gdy realna przestępczość, na ulicach stale rośnie.
Policja zaczęła bardzo restrykcyjnie stosować cenzorski Communications Act uchwalony w 2003 roku, który pozwala ścigać osoby mogące swymi „wypowiedziami wywoływać zaniepokojenie i obawy u innych”.
Zobacz też: Tania, sprawna i skuteczna – prywatna policja chroni Londyńczyków. Działa dużo lepiej niż państwowa [FOTO]
W ubiegłym roku na podstawie tego prawa aresztowano 3395 osób. Szacuje się, że od 2003 roku liczba takich spraw rocznie wzrosła o 850%. Ścigani są głównie ci, którzy prezentują prawicowe poglądy i krytykują niekontrolowany napływ imigrantów.
Doszło do tego, że policja namierzyła nawet i szykanowała osoby, które na Facebooku pisały o gangach muzułmańskich gwałcicieli, powtarzając informacje z mediów głównego obiegu.
Coraz częściej pojawiają się postulaty, by uchwalić akt o wolności wypowiedzi, ale są one konsekwentnie odrzucane przez rządzących konserwatystów i opozycyjnych lejburzystów.
Zobacz też: Wiadomo, dlaczego na lotnisku zatrzymano Sumlińskiego. „Od razu wiedział, że coś jest ze mną nie tak”