Przedwyborcza, ostrożna ale jednak chrześcijańska samoidentyfikacja Baracka Obamy od samego początku budziła kontrowersje. Zdaniem Stara Parkera – czarnoskórego, konserwatywnego publicysta z USA – nawet ciche („rzadko eksponowane”) chrześcijańskie deklaracje prezydenta Stanów Zjednoczonych trudno pogodzić z publicznie głoszonym „brakiem szacunku dla życia, którego najpełniejszym wyrazem jest popieranie zabijania nienarodzonych”.
Swojemu luźnemu podejściu do rzekomo chrześcijańskich korzeni ideowych, polityk z Partii Demokratycznej dał ostatnio wyraz nie wygłaszając orędzia (ani nie składając życzeń) z okazji Świąt Wielkanocy. Brak takiego wystąpienia zostałby uznany za chęć podkreślenia świeckiej natury sprawowanego urzędu gdyby nie wcześniejsze, publiczne wystąpienia prezydenta z okazji np. wielu świąt muzułmańskich!
Uchodząca za medialny bastion Partii Republikańskiej telewizja FOX przypomniała, że prezydent Obama wygłosił m.in. specjalne oświadczenie z okazji Ramadanu (muzułmański „wielki post”), święta Eid-ul-Fitr (wieńczące islamski post Święto Dziękczynienia) oraz Eid-ul-Adha (najważniejsze święto muzułmanów, tzw. Święto Ofiar; upamiętnia ofiarę Abrahama). Poniedziałkowy Washington Post również wypomniał prezydentowi USA przemilczenie najważniejszego, chrześcijańskiego święta przy równoczesnym hołubieniu (wydano oficjalne oświadczenia) żydowskiej Paschy i… hinduskiego święta Diwali (tzw. święto lamp / świateł).
Portal LifeSiteNews.com zauważył, że prezydenta USA zamiast na śniadanie wielkanocne zaprosił gości do Białego Domu na… „yoga garden” (rodzaj imprezy ogrodowej). Na spotkaniu, które odbyło się w ostatni wtorek pojawili się m.in. tzw. liberalni chrześcijanie na czele z Carol Keehan (popierająca proaborcyjną ustawę zdrowotną szefowa Katolickiego Stowarzyszenia Pracowników Służby Zdrowia).
Jak przypomniał PiotrSkarga.pl Barackowi Obamie zdarzało się wydawać oświadczenia z okazji Wielkanocy we wcześniejszych latach. Jednak zawsze miały one charakter inkluzywny. Prezydent mówił o nich w kontekście „wspólnego ducha ludzkości, właściwego dla żydów, chrześcijan, muzułmanów, hindusów, wierzących i niewierzących”. Rzeczony „wspólny duch” niestety nie miał nic wspólnego z podkreślanym przez chrześcijan uniwersalnym wymiarem zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Jak podkreślili publicyści Washington Post była to po prostu przesiąknięta religijną poprawnością „ekumeniczna” papka. Co ciekawe w przypadku orędzi wydawanych z okazji świąt muzułmańskich amerykański prezydent zawsze podkreślał ich „wyjątkowy (ekskluzywny) charakter”.
Prezydenckie umiłowanie wszystkiego co niechrześcijańskie przekłada się na jego wyborczy wizerunek. Według sondażu przeprowadzonego przez Pew Research w sierpniu 2010 r., tylko 34 proc. Amerykanów wciąż wierzy, że Barack Obama jest chrześcijaninem…