Eurofeministki zawyły unisono: po latach bohaterskiej walki o równe prawa okazało się, że w ostatnim roku różnica między średnimi zarobkami mężczyzn a średnimi zarobkami kobiet wzrosła!
Co prawda, nie ma to nic wspólnego z „prawami” (prawa mają kobiety w Zjednoczonym Królestwie, podobnie jak w Polsce, takie same jak mężczyźni – plus jeszcze trochę przynależnych im słusznie jako płci słabszej), ale pomówmy o pieniądzach. Nie bardzo wiadomo dlaczego statystycy dzielą poddanych JKM Elżbiety II (notabene królowa, choć kobieta, zarabia całkiem nieźle) według zarostu, a nie np. według wzrostu? Mężczyźni wysocy zarabiają znacznie więcej (nie wiem, jak wśród kobiet?) niż niscy, co jest oczywistą dyskryminacją – ale jakoś nikt nie protestuje…
Przyczyną, że różnica wzrosła, było zapewne to, że przez lata sztucznie, pod naciskiem lewicowego rządu JKM (np. JKM Elżbieta też miała – nie wiem, czy ma – poglądy lewicowe) różnicę tę zmniejszano – i życie zaczęło tę zmianę poprawiać. Natomiast przyczyny, dla których kobiety zarabiają mniej, są oczywiste.
Otóż kobiety pracują jako np. sekretarki czy pielęgniarki – natomiast mężczyźni np. w górnictwie lub kanalizacji. Górnik zarabia więcej nie dlatego, że jest mężczyzną, lecz dlatego, że jest to praca niebezpieczna i wymaga dużej siły – i tyle.
Wyjaśnijmy to na przykładzie sportu. Rok temu feministki podniosły wrzask, że zwyciężczyni (wśród kobiet) maratonu nowojorskiego dostała trzy razy mniej pieniędzy niż zwycięzca. Zarzut jest nonsensowny: panna Joyce Chepchumba (z Kenii) z wynikiem 2 h 25′ 56” przybiegła na metę dopiero 29. – i dostała znacznie (znacznie!) więcej pieniędzy niż p. Sylwiusz Guerra (z Ekwadoru) który był przed nią. Jeśli więc mowa o dyskryminacji, to kobiety są tu faworyzowane, a nie dyskryminowane.
Istnieją też w tym maratonie nagrody dla juniorów i inwalidów; najlepszy młodzik też dostaje znacznie więcej pieniędzy niż wynika z zajętego miejsca, ale jakoś nikt z tej okazji nie domaga się równouprawnienia. Tak nawiasem: w pierwszej dwudziestce wśród mężczyzn 1/3 to Kenijczycy – w tym trzy pierwsze miejsca! Zarobili więc dużo – i można by wrzeszczeć, że białasy są dyskryminowane. W szachach Żydzi zarabiają więcej od gojów i nikt nie ma o to pretensji: każdy wie, że w myśleniu abstrakcyjnym Żydzi są statystycznie lepsi. Ale, uwaga: narodowi socjaliści już zaczynają pytać, ile zarabiają dziennikarze-Żydzi, a ile goje – i też coś przebąkują o dyskryminacji. Dlatego że w dziennikarstwie – inaczej niż w sporcie – nie ma obiektywnych kryteriów…
A w sporcie – poza może pływaniem synchronicznym i gimnastyką artystyczną – sytuacja jest jasna. Z całym szacunkiem dla panny Agaty Wróbel: nie podnosi ona tyle, co mężczyźni. Więc ma pewno niższe dochody. P. Andrzej Agassi wygra jedną ręką z pannami Williams, nawet gdyby obie stanęły naraz na korcie. W szachach panna Judyta Polgár jest gdzieś 20. – rankingi WCC i FIDE się różnią – ale mogę się założyć, że zarabia więcej niż np. p. Michał Adams, który jest 10. Ale mniej niż p. Henio (” Garry „) Kasparow czy p. Włodzimierz Kramnik .
Gdybyśmy chcieli przekonać się – co prawda: nie wiem, po co – czy istotnie w zarobkach istnieje dyskryminacja płci, to trzeba by kobiety porównywać z grupą mężczyzn o takim samym wzroście, sile, inteligencji i stażu pracy (liczonym nie wg lat na etacie, lecz liczbą rzeczywiście przepracowanych dni!). Mogę się założyć, że okazałoby się wtedy, iż żadnej dyskryminacji nie ma.
W rzeczywistości feministki rozumują za pomocą tzw. kobiecej logiki – czyli odwrotnie niż ludzie.
Jeśli np. stwierdzimy, że niscy mężczyźni zarabiają w koszykówce mniej niż wysocy (co jest absolutną prawdą) to nie mówimy o dyskryminacji i nie domagamy się, by kluby zaczęły płacić im tak samo, ale, po prostu, stwierdzamy, że niscy się do koszykówki nie nadają (zobaczcie Państwo natomiast dżokejów i żużlowców!). Jeśli jest prawdą, że kobiety np. w biznesie zarabiają mniej od mężczyzn – to oznacza to, że kobiety się do tego mniej nadają – i tyle!
(Tak nawiasem: na ostatniej gali Business Centre Club – który nie ukrywa swych powiązań z masonerią, starającą się być postępową – na 36 statuetek Lidera Polskiego Businessu otrzymały je dwie kobiety. I tak dużo. Pamiętam lata, gdy wśród laureatów nie było ani jednej kobiety).
Cały ten wrzask o dyskryminacji kobiet podnoszony jest przez lewicę po to, by rozbić normalne społeczeństwo, skłócić kobiety z mężczyznami, żony z mężami, rozwalić rodziny – i móc łatwiej rządzić skłóconym społeczeństwem. Tak, jak skłócenie kapitalistów z pracownikami pozwoliło stworzyć dyktaturę w XX wieku. Strzeżmy się!