Rząd i media znów okłamały Niemców? Szef kontrwywiadu wbrew propagandzie mówi, że w Chemnitz nie było ataków na imigrantów [VIDEO]

REKLAMA

Szef niemieckiego kontrwywiadu (BfV) Hans-Georg Maassen w opublikowanym w piątek wywiadzie dla „Bilda” wyraził wątpliwość, czy w Chemnitz po zabiciu Niemca rzeczywiście doszło do ataków na obcokrajowców. Wcześniej ataki te potępiła kanclerz Angela Merkel. Przez tydzień w mieście trwały protesty i starcia z policja po trym jak nielegalni imigranci zamordowali Niemca. Rząd i media oskarżały wtedy prawicowe ugrupowania o urządzanie polowania na cudzoziemców

Pod koniec sierpnia w Chemnitz (Saksonia) na festynie miejskim doszło do bójki z udziałem kilku osób różnej narodowości, w której ranne zostały trzy osoby; jedna z nich – 35-letni Niemiec pochodzenia kubańskiego – zmarła. O morderstwo podejrzani są dwaj nielegalni imigranci z Syrii i Iraku. Wg niektórych świadków Niemiec miał stanąć w obronie napastowanych kobiet.

REKLAMA

Po tym zdarzeniu w mieście zorganizowane zostały liczne demonstracje środowisk prawicowych i przeciwników niemieckiej polityki imigracyjnej, podczas których miało dojść do ataków na obcokrajowców, policjantów i polityków.

Demonstrujących próbowali zaatakować naziści z Antify i inne lewackie bojówki. Obie grupy były rozdzielone kordonami policji, ale mimo to doszło do starć, w których rannych zostało kilkanaście osób

Urząd Ochrony Konstytucji „nie dysponuje wiarygodnymi dowodami na to, że takie ataki miały miejsce” – powiedział Maassen.

Odniósł się do nagrania wideo, które ma przedstawiać ataki na osoby pochodzące z innych krajów na Johannisplatz w centrum Chemnitz.

Nie ma żadnych dowodów na to, że zamieszczone w internecie nagranie tego domniemanego zajścia jest autentyczne – zaznaczył. Jak dodał, „wiele przemawia za tym, że chodzi tu o celową dezinformację, być może po to, by odwrócić uwagę opinii publicznej od zabójstwa, do którego doszło w Chemnitz”.

Opinia szefa BfV jest sprzeczna ze stanowiskiem kanclerz, która podobnie jak jej rzecznik Steffen Seibert mówiła o urządzanych w Chemnitz „polowaniach„.

W środę odmienne stanowisko wyraził też partyjny kolega Merkel, premier Saksonii Michael Kretschmer, który – jak pisze dpa – spotkał się za to z ostrą krytyką. Szefowa rządu, zwracając się do Kretschmera, podkreśliła, że istnieją zdjęcia „bardzo jasno pokazujące nienawiść i prześladowanie niewinnych ludzi”.

Od podobnych zajść politycy powinni się dystansować – dodała.

Także minister spraw wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer w środę skrytykował przedwczesne jego zdaniem wypowiedzi na temat zajść w Chemnitz.

Jestem za tym, by politycy wypowiadali się na podobne tematy dopiero wtedy, gdy posiadają sprawdzone informacje – oświadczył.

Seehofer, który jest przywódcą chadeckiej bawarskiej partii CSU – w sprawie migracji zajmującej ostrzejsze stanowisko niż CDU Merkel – był wcześniej krytykowany za długie milczenie po wydarzeniach w Chemnitz.

Wiceprzewodniczący Bundestagu Thomas Oppermann (SPD) powiedział w piątek w radiu Deutschlandfunk, że nie rozumie, dlaczego szef BfV z powątpiewaniem wypowiada się o scenach przemocy w tym mieście.

– Widzieliśmy zdjęcia, słyszeliśmy świadków. Widzieliśmy ludzi otwarcie hajlujących na ulicy – przekonywał, dodając, że kierująca się do autobusu grupa socjaldemokratycznych polityków została zaatakowana przez prawicowych chuliganów.

– Państwo ma monopol na przemoc i obrona tej zasady należy do obowiązków szefa Urzędu Ochrony Konstytucji – podkreślił Oppermann.

REKLAMA