Już wszystko wiemy. Marek Jurek nie zarejestrował ogólnopolskiej listy Prawicy RP, podobnie jak i JKM nie zarejestrował w całym kraju Nowej Prawicy. Rejestrację ma PJN.
Wiele osób zarzucało mi sianie defetyzmu, gdy pisałem jakiś czas temu, że nie wierzą ani w porozumienie polityczne PJN-PR-NP, ani w szanse takiego komitetu wyborczego gdyby – co zupełnie nieprawdopodobne – kierujący poszczególnymi partiami kanapowymi poszli po rozum do głowy i taką listę wystawili. Od pewnego czasu sugerowałem także, że nie ma sensu stawiać na „kanapy polityczne”, które nie mają szans ani na 3, ani tym bardziej na 5% głosów i trzeba głosować na partię „katechoniczną”, czyli tą, która – sama będąc bardzo mierna – podtrzymuje rzeczywistość w obliczu zagrażającej nam „rewolucji wariactwa” (PiS) lub „rewolucji sodomickiej” (SLD).
Prawdę mówiąc, pisząc to wszystko łudziłem się do końca, że jedna lista prawicy może jednak powstanie, a jak nie powstanie to pewnie i tak zachowam stare sympatie i ostatecznie zagłosuję na Nową Prawicę, jakkolwiek szanse tej listy na przekroczenie 3% i załapanie się do „oficjalnego systemu politycznego” (i finansowania) były minimalne, a na znalezienie się w Sejmie – żadne.
Właśnie okazało się, że w wyborach z list „na prawo” od PO-PiS będzie tylko PJN, na którą głosu nie dam, bowiem nadal nie rozumiem czym się grupa Pawła Kowala różni od grupy PiS? Nikt nie będzie głosował na kopię, skoro może zagłosować na oryginał.
Cieszy katastrofa polityczna Marka Jurka i jego „kanapy”. Polityk ten od dawna uprawia wyłącznie działalność destrukcyjną, torpedując min. rozmowy o powołaniu wspólnej listy prawicy. To już chyba koniec kariery politycznej Marka Jurka.
Pamiętam lata 90-te, gdy Marek Jurek był na prawicy autorytetem absolutnym, czymś na kształt cesarza-katechona dla Europy przełomu X-XI wieku. Kiedy mówił o kimś „koniec”, ten ktoś na prawicy przestawał istnieć. Gdy ogłosił jednego z moich przyjaciół „agentem”, tenże na kilka lat znikł ze sceny politycznej, choć nigdy nie dowiedział się czyim miałby być „agentem”.
Tak, Marek Jurek był w latach 90-tych autentycznym katechonem polskiej prawicy, pełniąc dla niej taką rolę jak Otton III dla Europy w roku 1000, a Jacek Bartyzel wyrastał na takiego Gerberta z Aurillac, czyli głównego „teologa politycznego” katechona. Niestety, rażąca nieudolność polityczna i koszmarne błędy, brak wyczucia politycznego – raz samozagłada w postaci wejścia do PiS, aby potem wyjść z tej partii ni w pięć ni w dziesięć – spowodowały, że dziś Marek Jurek jest politycznie skończony, a jego przyszłością jest polityczna emerytura. Niedoszły Gerbert z Aurillac doczekał się zaś nieprawego potomstwa w postaci aliansu jego najwierniejszych uczniów z maoistami i narodzin hybrydy „maoistycznego legitymizmu”.
Wyrażane od czasu do czasu przez to środowisko polityczne odgłosy wskazujące, że tandem Marek Jurek – Jacek Bartyzel przewodzi, odpowiednio, na politycznej i ideowej prawicy potraktować można podobnie jak w XIV wieku traktowano pompatyczne odezwy Ludwika Bawarskiego twierdzącego, że jest politycznym zwierzchnikiem Christianitas. Słusznie piszą o nich historycy, że deklaracje te były tym głośniejsze i radykalniejsze, im mniej miały cokolwiek wspólnego z empiryczną rzeczywistością. Pewnie jeszcze jakiś czas sobie pokrzyczą…
Wreszcie wielkim przegranym jest Janusz Korwin-Mikke. Wsparłem Pana Janusza w ostatnich wyborach prezydenckich. Jego stosunkowo niezły wynik wyborczy – „mocne” 2% – dawało mu szansę, że stanie się jakimś centrum wokół którego jednoczyć się będzie wszystko to, co jest „na prawo” od PO-PiSu. Zdecydowane zwycięstwo ze zmierzchającym politycznie Markiem Jurkiem rokowało nadzieję, że to wokół JKM powstanie nowa prawica. Po niespodziewanym rozłamie w PiS i powstaniu PJN wydawało się, że to właśnie PJN i UPR (potem Nowa Prawica) staną się osią politycznej alternatywy dla PO-PiSu.
Niestety, Pan Janusz swojej szansy nie wykorzystał. Nie rejestrując listy ogólnopolskiej wypada z II ligi (opozycji pozaparlamentarnej z widokami na załapanie się do systemu politycznego) i spada do III (opozycji bez szans na 3%). Do dziś nie mogę zrozumieć dlaczego nie zawarł – mimo destrukcyjnych kroków Marka Jurka – racjonalnego sojuszu z PJN? Razem lista ta wzięłaby na pewno 3%, a przy odrobinie szczęścia nawet 5%. Byłyby pieniądze, dostęp do mediów. A tak ostał się ino sznur.
/Powyższy tekst naszego stałego publicysty został opublikowany na zaprzyjaźnionym z tygodnikiem NCZ! portalu konserwatyzm.pl (kliknij, aby wyświetlić). Oryginalny tytuł to „Sytuacja na prawicy po rejestracji list wyborczych„. Artykuł kończył się pytaniem skierowanym do czytelników konserwatyzm.pl: „I jak na to wszystko patrzę, to muszę zadać wszystkim Czytelnikom pytanie: czy nasz kolega Filip Libicki nie zrobił słusznie, że machnął na to wszystko ręką i poszedł do senatu z listy PO? Co Państwo sądzicie?” Wybrane teksty Adam Wielomskiego opublikowane na nczas.com można znaleźć tutaj – kliknij/