
Rząd w Wielkiej Brytanii przygotowuje ustawę o powołaniu regulatora internetu. Miałby on prawo sprawdzać co jest w nim publikowane i karać firmy prowadzące platformy internetowe za udostępnianie „nieodpowiednich” treści. Projekt regulacji o cenzurowaniu internetu przygotowują Home Office – Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i resort kultury mediów i sportu. Propozycje przepisów mają być ogłoszone jeszcze tej zimy.
Szef resortu spraw wewnętrznych przewiduje opracowanie i obowiązkowe stosowanie specjalnego „kodeksu” postępowania przez platformy internetowe i media społecznościowe. Byłyby one pod groźbą kar zmuszane do usuwania „niewłaściwych” treści.
Za takie miałyby być uznane publikacje dotyczące terroryzmu, nieodpowiednie zdjęcia dzieci, czy „mowa nienawiści”, a także treści „nielegalne”.
Oddzielnie funkcjonowałby także cenzor reklamy. Jego zadaniem byłoby śledzenie i usuwanie reklam m.in napojów i żywności, które zawierają zbyt dużą ilość cukru, czy soli.
Firmy prowadzące platformy i media społecznościowe miałyby podpisać „kodeks” i miałyby obowiązek współpracowania z policją, czy innymi służbami.
Nowe prawo po części wzorowane jest na niemieckim, które m.in przewiduje kary do 50 milionów euro dla firm, które nie usuną „niewłaściwych” treści.
W samej Wielkiej Brytanii na masową skalę stosowane są już przepisy dotyczące „mowy nienawiści”. Co roku odbywa się ponad 3 tysiące rozpraw, na których często zapadają wyroki więzienia.
O tym jak takie przepisy działają w praktyce można przekonać się choćby na przykładzie Francji, gdzie od trzech lat trwa proces przeciwko Marine Le Pen, która opublikował wpisy i nagrania pokazujące okrucieństwo islamskich terrorystów z ISIS. Francuskiej polityk grożą nawet 3 lata więzienia. Ostatnio są skierował ją na przymusowe badania psychiatryczne.
W Chinach i Rosji jest już systemowa cenzura w internecie. Firmy internetowe na potrzeby tamtejszych reżimów opracowały oprogramowania zapobiegające ukazywaniu się treści mogących być uznane za „niewłaściwe”.