
Polska Marynarka Wojenna coraz bardziej uzależnia się od niemieckiej . Nasi zachodni sąsiedzi całkowicie kontrolują wspólne polsko-niemieckie centrum dowodzenia działaniami okrętów podwodnych. Polacy szkolą się na niemieckich okrętach, a MON planuje ich gigantyczny leasing.
Na początku października do Gdyni ma zawitać niemiecki okręt podwodny. Eksperci wojskowi spekulują, że właśnie wtedy MON ogłosi, iż podpisało kontrakt na leasing niemieckich jednostek klasy 212.
Wpłynięcie niemieckiego okrętu do Gdyni będzie wielkim wydarzeniem nie tylko ze względów symbolicznych, ale i technologicznych. Niemal cud. Może okazać się, że Niemcy mają jednak okręt, który pływa. Bowiem prawie wszystkie podwodne niemieckie jednostki są w tak fatalnym stanie, że tkwią w portach. Ogromne zaniedbania doprowadziły flotę niemiecką do ruiny, czego symbolem jest katastrofa należącego do Argentyny okrętu San Juan z listopada 2017 roku. Zginęła cała 44-osobowa załoga, a wraku do dziś nie udało się odnaleźć.
ARA San Juan był okrętem wbudowanym w 1983 r. w Niemczech. W 2008 roku przeszedł w niemieckich stoczniach remont.
Tymczasem bardzo dużo wskazuje na to, że MON chce właśnie od Niemców całkowicie uzależnić polską flotę podwodną. W czerwcu 2016 r. powołano wspólne niemiecko-polskie centrum dowodzenia działaniami okrętów podwodnych. Mieści się ono w Niemczech i obsadzone i dowodzone jest przez Niemców. Polscy oficerowie mają tam jeden etat. Według udostępnionych przez MON informacji centrum to ma się zajmować między innymi zapewnianiem łączności dla polskich okrętów podwodnych.
W 2017 r. polscy podwodniacy zaczęli po cichu szkolić się w obsłudze niemieckich okrętów podwodnych modelu 212. Kolejna grupa ma pojechać do Niemiec w październiku. I to pomimo, że okręt ten nie został wybrany jako przyszły okręt podwodny dla naszej marynarki, ani jako okręt do ewentualnego wynajęcia na okres najbliższych paru lat, co według branżowych dziennikarzy MON rozważał jeszcze parę miesięcy temu.
W czasie niedawnych branżowych targów MSPO w Kielcach głośno było od plotek o planowanym przez MON przystąpieniu do niemiecko-norweskiego wspólnego zakupu kolejnej partii okrętów podwodnych typu 212. Okrętów, które nie są uzbrojone w wymagane przez ten sam MON rakiety manewrujące. A więc o wątpliwej dla polskiej armii użyteczności. Okrętów o wątpliwej także sprawności technicznej.
Jeśli MON miałby wziąć w leasing jednostki niemieckie, na których szkolą się Polacy, to oznaczałoby, że wartość bojowa Marynarki Wojennej nic się nie zwiększyła. Nie prowadzi się bowiem ewentualnych działań bojowych z wykorzystaniem leasingowanych jednostek. Służyłyby one tylko i wyłącznie szkoleniu. Koszt takiego wynajmu, czy leasingu to kilkadziesiąt milionów euro rocznie za każdy okręt.
PiS idzie w ślady koalicji PO – PSL. Już w 2013 r. okazało się, że MON pracuje nad leasingiem niemieckich okrętów podwodnych modelu 212, przeznaczonych tylko do szkolenia, a więc bez wartości bojowej. Potem, pod koniec 2013 r., posłowie PiS złożyli zawiadomienie do prokuratury w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa przy zmianie przez resort obrony wymagań technicznych na nowy polski okręt podwodny. Wymagania te były po cichu zmieniane w taki sposób, aby spełnić je mogły te same niemieckie okręty podwodne typu 212.