Michalkiewicz o Bartoszewskim: impotencja potentata

REKLAMA

Profesor” Władysław Bartoszewski ma oficjalny tytuł sekretarza stanu i jest pełnomocnikiem premiera do spraw stosunków polsko–niemieckich. Tytuł pełnomocnika sugeruje, że jest to ktoś pełen mocy, rodzaj potentata. Siłą Władysława Bartoszewskiego mają być jego „wpływy” w Niemczech. Wygląda jednak na to, że fama o tych „wpływach” bierze się z pomocy, jakiej Niemcy udzielali Władysławowi Bartoszewskiemu w czasach PRL, zapraszając go na „wykłady” i dając mu nagrody, jak nie od biskupa, to od księgarzy, jak nie od księgarzy, to od fundacji, słowem – sporo w niego zainwestowali. W rezultacie to oni mają wpływy u Władysława Bartoszewskiego, a nie odwrotnie, co zresztą okazało się, kiedy był ministrem spraw zagranicznych RP.

A teraz znowu godzina prawdy; Władysław Bartoszewski oświadczył, że kanclerz Merkel go „zasmuca”, bo poparła utworzenie Centrum Przeciwko Wypędzeniom, forsowane przez Erikę Steinbach. To Centrum z jednej strony ma dźgać w oczy Polskę za „wypędzenie” Niemców, ale z drugiej – podbijać bębenka Polakom „zza Buga”, jeśli Niemcom przyjdzie do głowy wbicie klina między Polskę i Ukrainę, Polskę i Białoruś oraz Polskę i Litwę. Wydaje się jednak, że kanclerz Merkel zupełnie nie przejęła się tym, że „zasmuca” Bartoszewskiego – i to po raz kolejny dezawuuje jego „wpływy”.

REKLAMA

Tymczasem 22 pozwy, jakie w grudniu ub. roku Powiernictwo Pruskie skierowało przeciwko Polsce do Trybunału w Strasburgu jakoś nie zostały „odrzucone” – jak nas zapewniali wszyscy mądrale. Tymczasem, jeśli Trybunał rozpatrzy merytorycznie choć jeden taki pozew, to nawet jeśli go w końcu oddali, będzie to oznaczało, że stosunki własnościowe na Ziemiach Zachodnich zostały poddane pod arbitraż międzynarodowy, co jest znakomitym punktem wyjścia do podważenia suwerenności Polski nad tym obszarem w ogóle.

REKLAMA