
Na kilka miesięcy przed wybuchem afery taśmowej ktoś szantażował miliardera Jana Kulczyka. Grozili nie tylko ujawnieniem kompromitujących faktów, ale także fizycznym niebezpieczeństwem.
Zdaniem dziennikarzy portalu Onet.pl zajmujących się aferą taśmową jeden z najbogatszych Polaków był regularnie podsłuchiwany i nagrywany w restauracjach „Amber Room” oraz „Sowa i Przyjaciele”.
„Wspominał o ewentualnej chęci zaszantażowania Kulczyka. Po tym, jak dostał nagrania ze spotkania, jak Kluczyk kupował Ciech i spotykał się z politykami, to Falenta powiedział, że dzięki tym informacjom może go, jak będzie chciał, zaszantażować. Nie wiem, czy zrealizował swój zamiar. Podczas ostatnich rozmów pytał mnie o numer do Kulczyka, ale ja go nie pytałem po co” – mówił zamieszany w aferę kelner Łukasz N., relacjonując swoje rozmowy z biznesmenem Markiem Falentą.
Kilka miesięcy później Jan Kulczyk rozmawiał z funkcjonariuszami CBŚ, którym miał zdradzić, iż otrzymuje smsy zawierające szantaże i groźby.
„Treść tych smsów dotyczyła mnie, że jestem śledzony, że ktoś jest za mną. Treść tych smsów dotyczyła także mojej asystentki [nazwisko w aktach – red. Onet]. Wiadomości o tej samej treści otrzymywali moi znajomi, dzieci. Te smsy przychodziły raz na tydzień, raz na dwa tygodnie. Była ich cała seria. Część tych smsów miała charakter gróźb. Niektóre z nich sugerowały fizyczne niebezpieczeństwo” – mówił biznesmen.
„Jesteśmy tuż za Tobą. Non stop w podróży. Źle wychodzisz na zdjęciach. Pierwsze kompromitujące materiały wysłaliśmy dzisiaj na razie do twoich 3 wrogów. Sadzisz się na zbawcę świata, a zgubi cię naiwność i sekretarka. Stary pies stracił węch” – to przykładowa wiadomość, którą miał otrzymać.
Według prokuratury osobami odpowiedzialnymi za wiadomości mogły być dwie osoby. Jedna z nich to były pracownik firmy Kulczyka, który został zwolniony za nieuczciwość, druga osoba miała być bezpośrednio związana z nagraniami w restauracjach.
Ze względu na brak dowodów wątek umorzono, a sprawa szantaży nie jest wyznaczona do dziś.
Jan Kulczyk zmarł w lipcu 2015 w Wiedniu, w Allgemeines Krankenhaus der Stadt Wien. Kulczyk Holding oficjalnie poinformował wówczas, że śmierć nastąpiła w wyniku powikłań po zabiegu kardiologicznym. Lekarz operujący Kulczyka twierdzi, że śmierć nie miała nic wspólnego z zabiegiem.
źródło: Money.pl / Wolność24.pl