Chodakiewicz: Znów na Florydę (wschód)

REKLAMA

Jak pisałem poprzednio, musiałem wstać rano i z Marco Island pędzić do Miami. O dziewiątej miałem wykład na Florida International University. Organizował to mój kolega, generał lotnictwa USA, Ralph Clem, który ma doktorat z Columbia University, a obecnie profesoruje na FIU. Prof. Clema poznałem na Columbia, gdzie kibicował mi przy wykładzie na temat Źródła konfl iktu: sprawy polsko-żydowskie, 1944-1947. Nota bene, wyrosła z tego książka After the Holocaust (ukończona w 2001, opublikowana przez Columbia University Press-East European Monographs w 2003), a przetłumaczona ostatnio na polski jako Po Zagładzie (IPN, 2008). Razem z generałem napisaliśmy “Poland Divided: Spatial Differences in the June 2003 EU Accession Referendum,” Eurasian Geography and Economics vol. 45, no. 7 (2004): 465-480. Tym razem w FIU mówiłem dzieciom o tzw. „transformacji” systemowej. Wziąłem rozłożoną kartkę papieru i pokazałem sali – Komunizm. Zmiąłem kartkę papieru – Transformacja do demokracji. Forma inna, ale składniki takie same. Opowiadałem o komunistycznych kleptokratach, łże-wyborach, „układzie”, oraz innych bezeceństwach. Głównie koncentrowałem się na post-sowietach, ale wtrącałem też sprawy polskie, czeskie, węgierskie, bałkańskie i niemieckie. Tłumaczyłem politykę USA, m.in. słynną mowę „kijewskiego tchórza” (chicken Kiev speech), którą wygłosił Prezydent Bush -ojciec. W mowie tej zachęcał Ukraińców, Bałtów i innych do zachowania Związku Sowieckiego i do pogodzenia się z niewolą.

Prezydent był na mowę tę zupełnie nieprzygotowany. Autorką jej była Condoleeza Rice, „specjalistka” od sowietologii, która napisała to przemówienie na zamówienie kilku wiodących lewaków z Departamentu Stanu. Wsadzili tę mowę prezydentowi dosłownie do ręki. W rezultacie zrobiłsię skandal, a jeden z moich kolegów z uczelni, profesor Paul Goble, na znak
protestu publicznie złożył rezygnację. Był wtedy bardzo wysoko postawionym urzędnikiem przeniesionym z CIA do Departamentu Stanu, osobą odpowiedzialną za nie-rosyjskie narodowości Imperium.

REKLAMA

Bardzo się wycierpiał z powodupryncypialności, m.in. długo nie mógł znaleść pracy. Republikanie go nie chcieli, bo obraził Busha, a demokraci i lewacy go nienawidzili za bycie antykomunistą i konserwatystą. Po wykładzie jedliśmy lunch z kilkoma profesorami FIU oraz z konsulem niemieckim, Bawarczykiem, który świetnie mówi po polsku. Nie tylko służył w Warszawie, ale jego babka była polskiego pochodzenia – została na saksach przed II wojną. W rewanżu za jego rodzinną historyjkę, zasypałem go snobistyczną lawiną informacji o naszych powinowatych w Niemczech. Następnie był odczyt inteligentnego, euroeuforycznego młodego profesora z Uniwersytetu Opolskiego, który przedstawił punkt widzenia Unii Europejskiej na wszystko. Generał Clem pochylił się do mojego ucha i wyszeptał – A gdzie jest polski punkt widzenia? Kłania się teza Andrzeja Zybertowicza o kompradorstwie polskiej elity. Zresztą profesor z Polski zidentyfikował się jako Ślązak, a nie Polak, i był naturalnie niemieckiego pochodzenia. Ale musiałem znikać. Zostawiłem walizy w hotelu, prysznic
i ciach do mojej przyszywanej Cioci Blanki na obiad, omówić taktykę żebraniny na następne dwa dni. Przeszliśmy obok do jej brata, Waldemara. Gdy go widziałem ostatnio był zrezygnowany, sparaliżowany, ponury, płakał. Cierpi na chorobę Lou Gehriga. Teraz wyglądał świetnie, uśmiechał się, łypnął do mnie okiem. Ciocia myśli, że to dzięki wszczepieniu
komórek macierzystych (ze spontanicznych poronień, a nie z aborcji). A może dlatego, że teraz Waldemar pogodził się z losem. Przywieziono go nawet na wózku na bal w sobotę, 2 lutego, w jego 80. urodziny. To naprawdę podniosło mnie na duchu. W nocy powrót do hotelu, praca do świtu, kilka godzin snu i w samochód do West Palm Beach. Tutaj nie tylko było
wsparcie dla naszej uczelni, ale również dostałem album o litewskich powstańcach antykomunistycznych. Darczyńca to jeden z największych na Florydzie real estate developers.
Był oficerem lotnictwa marynarki wojennej USA. Zna mnóstwo anegdot. Między innymi, jak studiował w Columbia w latach 60., to potrafił przylecieć swym potężnym helikopterem na Uczelnię aby postraszyć demonstrujących na dole lewaków. Oprócz tego wyławiał z morza kapsuły statków kosmicznych Appollo. Było bardzo serdecznie. Odebrałem też przy okazji mego chorego szefa, Johna Lenczowskiego. Zaziębił się biedak podczas żebraniny, tak zresztą jak nasz wicerektor od dobroczynności, Tony.

Ten ma ostrą grypę. Nic gorszego niż zarazić dobroczyńców. Ja łykam witaminy i moją Wunderwaffe – Airborn. Piję sok pomarańczowy i wodę hektolitrami. Powrót do Miami, praca na komputerze do rana, kilka godzin snu, dalsza żebranina, spotkanie z przyjaciółmi: prof. Marią i dr. Marianem Pospieszalskim (o tym ostatnim Time Magazine wyraża się jako o Michaelangelo of radio astronomy). Tyle im marudziłem, że przyjechali na Bal Polonaise. Tematem tegorocznego, już 36. balu były Genialne Umysły: Hołd polskim naukowcom i wynalazcom. Bal taki corocznie organizuje Lady Blanka Rosenstiel i jej American Institute for Polish Culture. Wśród uhonorowanych były osoby takiego kalibru jak dr. Hilary Koprowski (jeden z pionierów walki z polio); dr. Andrew Schally (nagroda Nobla w dziedzinie medycyny w 1977); dr. Scott Parazynski (astronauta piątej misji); Elonka Dunin (kryptografia),
Stephanie Kwolek (która wynalazła tworzywo syntetyczne Kevlar); profesor Stefan Paszyc (fotochemia) oraz wspomniany już profesor Marian Pospieszalski (radioastronomia).
Specjalną nagrodę otrzymał ojciec Ian Boyd, wydawca The Chesterton Review. Ostatni numer był w pełni poświęcony Polsce. A to wszystko dzięki prof. Ewie Thompson z Rice, która bardzo blisko współpracuje z tym pismem. Jak podakreślił o. Boyd, jest to bardzo ważne bowiem „fala szkalowania Polski wznosi się znowu: naturalnie chodziło o ostatnią książkę Jana Tomasza Grossa. Nota bene jeden z obecnych na balu profesorów (WASP) ucieszył się, że prokurator podał autora Strachu do sądu i wyraził swoją nadzieję, że Gross wyląduje w
Spandau. Odparłem, że jestem przeciwny podawaniu go do sądu, bo to urąga zasadzie wolności. Zaproponowałem natomiast temu profesorowi, aby swoją opinię o Spandau wyraził publicznie. Tylko się uśmiechnął. W każdym razie piłem (wodę), jadłem, tańczyłem, dobrodusznie dokuczałem pięknym pannom (szczególnie bardzo poważnej pannie, redaktorce Ewie z chicagowskiego pisma Plus, a mniej znanej mi od lat a obecnie wyrośniętej Brygidce, która była ostro rozweselona), gadałem z dobroczyńcami oraz śmiałem się z przyjaciółmi. Był między innymi William Trower Russell, który startuje do Kongresu z Pennsylwanii. Jego przeciwnik to znany lewicowiec John Murtha. Ale Trower ma tajną broń: polską żonę Kasię.
Bardzo ucieszyłem się, że na bal ponownie przybyli Jego Królewska Wysokość Kabka Rwandy oraz jego minister Boniface. Był też mój serdeczny kolega Ermias, czy jak kto woli, Jego Cesarska Wysokość Książę Ermias Sahle-Selassie. Rzuciliśmy się sobie na szyję, bo już nie widzieliśmy się z rok. Potem straszyliśmy jego damę serca, że jesteśmy tajnymi homoseksualnymi kochankami. Ale ta ma poczucie humoru, szczególnie, że pozwoliła się obtańcować. Zresztą inne panie też. Naprawdę było tak sympatycznie, że zdziwiłem się bardzo, jak obsługa w Miami Surf Club zaczeła nas nad ranem wywalać. Zaholowałem mego chorego szefa do hotelu, pracowałem jeszcze do szóstej, bowiem w pokoju obok była ostra impreza trójkątowa (wiem, bo poprzedniego dnia pomogłem dwóm panienkom wnieść bagaż, a ich facet pojawił się potem). Rano poszliśmy na brunch, była Lady B., Królowa i wiele innych osób z balu i spoza, m.in. pani Joanna Zaremba, żona socjalisty i historyka emigracyjnego. Potem łapaliśmy samolot w Fort Lauderdale i znów do DC. Ciężkie czasy, jak powiedział żołnierz
sowiecki, ściągając zegar z wieży.

Koniec raportu.

REKLAMA