Dlaczego Libertas przegrał wybory?

REKLAMA

Libertas przegrał wybory. Czas na podsumowania i analizy. Czynię tę na własną odpowiedzialność, sine ira et studio, na spokojnie, bez pretensji do kogokolwiek, raczej jako próbę opisu sytuacji dla lepszego wzajemnego zrozumienia.

[nice_info]Czynniki niezależne od nas:[/nice_info]

REKLAMA

1) rząd dusz sprawowany w społeczeństwie przez dwie największe partie:

a) ogólnospołęczne zaufanie do PO jest tak duże, że trzy dni po świętowaniu obalenia komunizmu wyborcy w liczbie 300 tys. głosują na komunistkę stojącą na czele stołecznej listy Platformy – dlaczego? wedle wyborców PO daje spokój, stabilność i przewidywalność;

b) zaufanie mozolnie zdobywane przez PiS na prawicy jest tak duże, że kwestie, w których istotna część prawicowych wyborców nie zgadza się z nim (np. Traktat Lizboński i jednolita waluta unijna) nie przeszkadzają głosować na tę partię – dlaczego? dla wielu wyborców bardziej godny zaufania jest Jarosław Kaczyński z Traktatem pod pachą niż ktokolwiek inny, choćby odrzucający Traktat i broniący złotówki;

2) wielu wyborców prawicy wcale nie jest eurosceptycznych w klasycznym tego słowa znaczeniu, ale „euroakceptujących” i patriotycznych – dla nich nie abstrakcyjny Traktat jest zagrożeniem, ale potęgi europejskie nastające na Polskę; stąd furor antiteutonicus ze strony PiS znakomicie wyczerpywał normę bojowego patriotyzmu i z tego punktu widzenia to nie my, ale PiS był najbardziej narodową i „biało-czerwoną” partią całej kampanii;

3) Radio Maryja nie tylko podjęło strategiczną decyzję o akceptacji PiS (mimo słów Jarosława Kaczyńskiego o nadajnikach z Uralu z 1996 roku), ale nawet nie próbuje rozróżniać bardziej i mniej katolickich wśród polityków PiS, a jeżeli już kogokolwiek odróżnia, to wedle tylko grupowych symaptii (stąd np. kampania w Radiu na rzecz Ziobry i Mularczyka oraz agitacja przeciw Kamińskiemu i Czarneckiemu), zaś co do zasady popiera PiS jako taki, widząc źdżbła w cudzych oczach, a nie widząc belek w oczach PiSowskich;

4) co do tego ostatniego byliśmy w szczególnie przykrej sytuacji, bo wielu z nas miało Radio Maryja „wypisane na czołach”, co mogło ograniczać w stosunku do niektórych grup wyborców, a jednocześnie właśnie w owych mediach o nas milczano albo krytykowano bez możliwości repliki (w praktyce o Libertasie konsekwentnie milczano, nie oddając mu głosu, aby nagle ni stąd ni zowąd zająć angielską modelką na ulicach Londynu);

5) przekaz Liberatsu, proeuropejski i antytraktatowy, okazał się zbyt nieczytelny w skali całej Unii Europejskiej, a polska porażka nie była ewenementem, ale kolejnym przypadkiem potwierdzającym regułę, że euroentuzjaści głosowali na euroentuzjastów, a eurosceptycy na twardych eurosceptyków (jak brytyjski UKIP), populistów (jak holenderska Partia Wolności) lub przedganleyowskich antybiuokratów (Hans Peter Martin w Austrii).

[nice_info]Czynniki po troszę od nas zależne:[/nice_info]

1) chcieliśmy w sposób czytelny wyznaczyć pole sporu i jako główne tematy kampanii wybraliśmy dwie kwestie europejskie, w których różnimy się od czterech partii parlamentarnych (Traktat i euro), lecz one okazały się abstrakcyjne dla wyborców, gdyż nie stanowiły bieżącego zagrożenia – równie dobrze moglibyśmy ostrzegać przed dinozaurami otaczającymi Polskę, ale poza zasięgiem wzroku obywateli;

2) jako sui generis europejski ruch polityczny w ogóle skupiliśmy uwagę na kwestiach europejskich, które (mimo ich ścisłego powiązania z kwestiami krajowymi) dalece słabiej przykuwają uwagę wyborców, zaś nasze nawet najbardziej żarliwe przemowy w kwestiach krajowych brzmiały cokolwiek sztucznie z ryżą głową Declana Ganleya w tle;

3) nasz „paneuropejski eurosceptycyzm” miał być znakomicie uzupełniającym się rozszerzeniem skrzydeł, jak „europejska” Huebner i „narodowy” Krzaklewski, ale stało się dokładnie odwrotnie – wyborcy „europeizujący” widziali w nas giertychowskich siepaczy, zaś wyborcy „narodowi” brali nas za cżłonków podejrzanej międzynarodówki;

4) patent na Libertas, czyli ruch na wybory europejskie, kazał wyborcom zadawać pytania o naszą przydatność w polityce krajowej i żadna nasza odpowiedź na ten dylemat nie była zadowalająca, bo każda sprowadzała się do konstatacji, że „teraz nas wybierzcie, a potem się zobaczy”;

5) ruch z Wałęsą postawił nas w świetle dnia, ale i paradokslanie zaciemnił i wykrzywił nasz obraz; zaciemnił, bo w najlepszym razie staliśmy sie organizatorem touru Wałęsy, ale nasze istotne przesłanie programowe zostało przesłonięte personą Wałęsy i opisem jego peregrynacji, zaś wykrzywił, gdyż dla wielu sympatyków prawicy staliśmy sie po prostu „partią Bolka” ze wszystkimi tego najgorszymi koincydencjami;

6) mit o „milionach Ganleya” przeznaczonych bardziej czy mniej legalnie na naszą kampanię postawił nas w wyobraźni społecznej jako partię krezusów finansowych, co znakomicie osłabiło chęć wyrażania solidarności finansowej z nami („po co wpłacać na konto kolegom milionera?”), zaś nasza kampania pozostała skromna i uboga;

7) polityka obecnych władz telewizji publicznej świetnie się broni od strony technokratycznej, zaś zainteresowanie nami programów informacyjnych powinno być wzorem dla lekceważących nas mediów prywatnych (częściej byłem w TVN24 jako były poseł PiS niż jako wiceprezes Libertas, zaś np. w Radiu Zet, RMF FM i Tok FM nie byłem ani razu przez całą kampanię), ale jednocześnie nie podjęto tam próby tworzenia telewizji respektującej wartości chrześcijańskie i pielęgnującej tradycję narodową poprzez nawet rewolwerowe programy konserwatyne i patriotyczne, co koniec końców zaowocowało smutnym losem takich opiniotwórczych na prawicy postaci, jak Wildstein, Reszczyński czy Cejrowski, a rykoszetem uderzało w Libertas;

8) bardzo dobre wrażenie w swej kampanii odwołującej się do nie-PiSowskiej prawicy (tak, jak my) robił Marek Jurek poprzez swoją szlechetność, szczerość i pełną wiarygodność osobistą, co spowodowało, że praktycznie sam zdobył blisko 2% głosów, co jest nie lada wyczynem;

9) nasz zespół gwiazd eurosceptycznej prawicy mocno przybladł poprzez nieczytelność całego eksperymentu Libertas w skali europejskiej i tylko nam wydawało się, iż jesteśmy probierzami patriotyzmu i eurosceptycyzmu o nieposzlakowanej reputacji ideowej, zaś dla wielu z wyborców byliśmy po prostu jednym z garniturów prawicy;

10) Ganley był liderem zamorskim i egzotycznym, zaś nikt z nas niebył liderem nie tylko w stylu Tuska i Kaczyńskiego, ale nawet Pawlaka i Napieralskiego, stąd byliśmy zespołem znaczących indywidualności, ale jednak partią bez jedynego i jednoznacznego lidera, co w dobie spersonalizowanego przywództwa partyjnego jest sporym minusem.

Libertas to świetna i arcyciekawa przygoda. Warto było ją przeżyć!

[nice_download]źródło: blog Artura Zawiszy[/nice_download]

[nice_download]Polecamy również:[/nice_download]

Janusz Korwin Mikke: Uniowybory i wnioski
Tomasz Sommer: Dlaczego przegraliśmy? Co zrobić, aby wygrać?
Janusz Korwin Mikke: “Ruszam z akcjami politycznymi!”

REKLAMA