Sommer: Co zrobi Kaczyński jeśli to był zamach?

REKLAMA

zdjęcie z miejsca katastrofy polskiego Tu-154 w Smoleńsku (fot. wikipedia)
Właśnie wróciłem z rocznicowego marszu zorganizowanego przez Jarosława Kaczyńskiego. Mam zresztą w udziale w organizowanych przez szefa PiS pochodach pewną praktykę – jesienią 1993 roku byłem na słynnym marszu podczas którego spalono kukłę Wałęsy, co potem zostało przypisane agentom pułkownika Lesiaka. Pochód sprzed 19 lat nie doprowadził do niczego sensownego i był tak naprawdę wynikiem resentymentu Jarosława Kaczyńskiego, który wraz z bratem ostatecznie wypadł wtedy z obozu Wałęsy. Obecny marsz też został zorganizowany z uwagi na resentymenty Kaczyńskiego i pewnie żadnego efektu nie przyniesie. Wyobraźmy sobie jednak, że będzie inaczej. Że państwo polskie stanie na stanowisku podzielanym przez tysiące dzisiejszych manifestantów. Innymi słowy uzna za prawdziwą wersję, że to był zamach. Co wtedy?

Warto w tym kontekście przypomnieć sobie dzieje sprawy Katynia. Gen. Władysław Sikorski, zanim zdążył cokolwiek zrobić w tej sprawie spadł do morza. Kolejni emigracyjni premierzy sprawy w zasadzie nie podejmowali, a mimo to władze sowieckie wykorzystały ją do zerwania stosunków dyplomatycznych. Ostatecznie sprawa ta została wyjaśniona i udokumentowana dopiero gdy reżim, który za nią odpowiadał dawno zniknął z powierzchni ziemi.

REKLAMA

Dlaczego tak się stało? Bo niestety polskie państwo było za słabe. Obecnie nadal jest przerażająco słabe i ciągle się zwija zamiast rozwijać (spadek populacji, rosnące zadłużenie, kompletny rozkład armii itd.). Swój udział w tym zwijaniu niestety ma także Jarosław Kaczyńskie, którego mimo komfortu współwładzy z bratem bliźniakiem nie stać było na próbę uzyskania prawdziwej niepodległości zarówno na poziomie politycznym (wyjście z UE) jak i gospodarczym (odejście od socjalizmu).
Obawiam się więc, że jeśliby Kaczyński rzeczywiście wygrał kolejne wybory, to… nagle zacząłby robić w sprawie katastrofy smoleńskiej to samo co Tusk, czyli zamiatać sprawę pod dywan, żeby nie prowokować większych sił. Tak jak robił to samo co Tusk w sprawie polskiej obecności w UE (PiS chwalił się, że wydał najwięcej ze wszystkich partii agitując za wejściem Polski do UE w czasie kampanii referendalnej) czy w sprawie podatków. I tylko żal tych wszystkich manifestantów, którzy są tak naiwni jak ja byłem 19 lat temu, gdy spłonęła kukła Wałęsy.

REKLAMA