Korwin Mikke: Zlikwidować działalność gospodarczą!

REKLAMA

Przed tygodniem domagałem się likwidacji „dzieci niepełnosprawnych” – obecny tekst jest dokadnie analogicznym żądaniem likwidacji „działalności gospodarczej”. Co oczywiście nie oznacza, że nie powinniśmy nic robi . Jestem tylko za likwidacją pojęcia „działalność gospodarcza”. Czym bowiem jest „działalność gospodarcza”?

Czym bowiem jest „działalność gospodarcza”?

REKLAMA

Działalność gospodarcza polega na tworzeniu tego, co piekłoszczyk Karol Marx nazywał „wartością dodaną”. Innymi słowy jest to taka działalność, w wyniku której powstaje coś bardziej wartościowego, niż istniało przedtem.

Na przykład jeśli z pięciu desek zrobię stół, to na ogół jest on więcej wart, niż te deski – więc prowadziłem działalność gospodarczą. Proszę zauważyć, że taka definicja zupełnie nie zależy od tego czy jestem stolarzem w fabryce, rzemieślnikiem we własnym warsztaciku, czy ojcem rodziny, który znalazł na strychu te pięć desek i zmajstrował z nich stolik do prasowania. Jest to dokładnie taka sama działalność gospodarcza.

Oczywiście nie jest to taka sama „działalność gospodarcza’ – w sensie dzisiejszym! ONI przez „działalność gospodarczą” rozumieją tylko tę działalność, którą ONI kontrolują i podatkują.
W efekcie jeśli dentysta plombuje i wyrywa zęby, to prowadzi działalność gospodarczą; jeśli murarz muruje domy, to prowadzi działalność gospodarczą. Jeśli jednak (autentyczny przykład ze Szwecji, kraju wysokich podatków) murarz za darmo buduje dom dentyście, a ten za to leczy przez 10 lat zęby murarzowi i jego familii – to nie jest to działalność gospodarcza. „Na szczęście” szwedzkie władze połapały się już, i takie „oszukańcze porozumienia” zostały opodatkowane – wiec znów są „działalnością gospodarczą”.

My, oczywiście, definicje ONYCH mamy gdzieś. Definicji wyżej podanych nie należy zwężać, lecz rozszerzyć. Działalność gospodarcza to nie działalność w wyniku której powstała wartość dodana – lecz działalność podjęta z myślą, że ona powstanie. Zamiar może się nie udać: stół może być tak pokraczny, że więcej uzyskałoby się sprzedając te pięć desek – i kupując stół…
Proszę zauważyć, że działalnością gospodarczą jest też np. zmywanie: każda pani domu wie, że talerze pozmywane są więcej warte od nieumytych – acz jej pies może mieć na ten temat inne zdanie… Praca w domu jest oczywiście również działalnością gospodarczą.

Tym, co chcę powiedzieć, jest, że rozróżnienie między tym, co ONI nazywają „działalnością gospodarczą” a tym, co jest działalnością gospodarczą, a wg. NICH nie jest – jest nieostre. Czym różni się opiekowanie dzieckiem siostry i kuzynki – od prowadzenia żłobka dla dwojga dzieci – które w myśl ICH przepisów wymaga jakichś zezwoleń, badań… i opłacania podatków, oczywiście.

Niczym.

Jest tez kompletnie obojętne, czy ja prowadzę drut do kolegi na drugą stronę ulicy (robiliśmy to w dzieciństwie!) i przesyłam sygnały – czy też zakładam kompanię telefoniczną mającą jednego – dziesięciu – stu – czy milion klientów. Nasze mieszkania uzbrojone w takie linie zyskują na wartości – a to, czy i jak się z nimi rozliczam jest bez znaczenia.

Z tezy, że nie ma granicy miedzy tymi „działalnościami”, można wyciągnąć dwa przeciwstawne wnioski:

1: państwo powinno opodatkować wszelkie czynności: jeśli robię onie stół, to opodatkować tak, jakby zrobił go zawodowy stolarz – a jeśli ona świadczy mi pewne usługi w nocy – to opodatkować tak, jak podatkowane są panienki-specjalistki (NB. p.Dominika Wielowieyska, w bardzo rozsądnym zresztą artykuliku w „GW”, mylnie przypisała mi chęć podatkowania prostytutek!! ja tylko twierdzę, że jeśli opodatkowane są prostytutki, to w myśl tej koncepcji państwo powinno opodatkować i pożycie małżeńskie).

2: państwo nie powinno wydawać żadnych zezwoleń na działalność gospodarczą, rejestrować działalności gospodarczej ani podatkować działalności gospodarczej.
Tego, że tylko to drugie podejście jest słuszne, nie muszę chyba na łamach „Najwyższego CZAS!”-u uzasadniać.

Oczywiście nie oznacza to, że państwo nie powinno kontrolować pewnych aspektów działalności człowieka. Jednak nie z uwagi na to, że jest ona „gospodarcza”! Jeśli obowiązują przepisy o hałasie, to dokładnie tak samo powinno być zakazane założenie hałaśliwej fabryki, jak i prowadzenie w tym miejscu prób czysto amatorskiej , orkiestry dętej produkującej tyle samo decybeli. Założenie fabryki wydzielającej siarkowodór – czy zebrania w tym samym miejscu Klubu Zasmradzaczy Powietrza, których ulubionym zajęciem jest zebranie się w stu, najadłwszy się uprzednio kapusty, grochówki i kwaśnego mleka, i… Zakazane musi być hałasowanie lub psucie powietrza – a to, czy jest to „działalność gospodarcza” czy nie – nie powinno mieć żadnego znaczenia.

Możliwy jest też wymóg rejestracji pewnych działalności – ale nie dlatego, że są one „gospodarcze” – lecz dlatego, że dają pewne przywileje umożliwiające np. oszukanie innych. Samochody są rejestrowane, by w razie czego łapać przestępców – niezależnie od tego, czy są to samochody służące do „działalności gospodarczej” – czy wyłącznie do podrywu panienek.
Marzę o życiu w kraju, w którym człowiek pytany, co robi, odpowiada: „Piszę wiersze” lub „Robię buty” – i nie wyjaśnia, czy jest zawodowym poetą lub szewcem, czy robi to w ramach hobby.
A jego zarobki? Gentleman o pieniądzach nie mówi – gentleman pieniądze ma!

Ale jak można być gentlemanem w państwie, w którym istnieje podatek dochodowy!

[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=EoKp6-ic-ZI 325 255]

wcześniejsze teksty w kategorii „WAŻNE!”:
Korwin Mikke: o likwidacji dzieci niepełnosprawnych.
Korwin Mikke dla nczas.com: Wspomnienia wyborcza…
Piotr Żak: Wnioski z rozmowy z Arturem Zawiszą oraz Szymonem Pawłowskim
Janusz Korwin Mikke: To są dziwne wybory!
Dariusz Kos: Czy prezydent sprzeda Polaka?

REKLAMA