
Od zaginięcia Tomasza Mackiewicza minął już tydzień i już nikt nie ma wątpliwości, że polski himalaista jest kolejną z osób, które zginęły w czasie zdobywania jednego z najwyższych szczytów – Nanga Parbat. Dziś po niemal tygodniu nastąpił jednak przełom dla ekipy ratunkowej, która ruszyła po Mackiewicza i Revol.
Informacje o problemach Revol i Mackiewicza zaczęły spływać w nocy z czwartku na piątek tydzień temu. Mackiewicz nie był w stanie zejść z góry i został na wysokości 7200 metrów, zaś Revol przemieściła się do obozu niżej.
Akcje ratunkową podjęła Polska ekipa, która znajdowała się pod K2, blisko 200 km dalej. Ekipa z Bieleckim i Urubko na czele w bardzo szybkim tempie pokonała stromą ścianę Nanga Parbat i dotarła do Revol.
Zobacz też: Revol udzieliła pierwszego wywiadu. Zdradziła, co powiedziała Mackiewiczowi, kiedy się rozstawali
Niestety ze względu na złe warunki pogodowe i duże prawdopodobieństwo, że Mackiewicz nie może się sam poruszać, ekipa zawiesiła swoją misję. Himalaiści zeszli wraz z Revol na dół, gdzie przez prawie tydzień czekali na poprawę warunków atmosferycznych.
Ekipa w składzie Jarosław Botor, Adam Bielecki, Denis Urubko i Piotrek Tomala wreszcie dotarła do swojej bazy pod K2. Na możliwość dotarcia tam czekali prawie tydzień, który spędzili w Skardu.
Warunki w pierwszej bazie pozwoliły na wyruszenie pierwszej ekipy, która jednak informuje, że warunki na ścianie są bardzo trudne.
Czytaj więcej: Elisabeth Revol kłamała ws. Tomasza Mackiewicza? Polski himalaista wątpi w jej wersję wydarzeń
Źródło: wspinanie.pl