Im bliżej wprowadzenia nad Sekwaną pomysłu „małżeństw” homoseksualnych (więcej tutaj), tym bardziej rośnie temperatura debaty. Manifestanci swoje, a socjaliści swoje. Media wszystkie doniesienia o aktach sprzeciwu kontrują natychmiast wypowiedziami działaczy LGTB, którzy dowodzą, że „ultrakatolicy” nie chcą prawdziwej „równości”. Idea homozwiązków budzi jednak coraz mocniejszy sprzeciw i coraz bardziej masowe protesty.
Ostatnia fala takich manifestacji zgromadziła ponad 100 tys. ludzi w kilku miastach. Około 70 tys. osób zebrało się w Paryżu. W „Manifestacji dla wszystkich” były reprezentowane wszystkie pokolenia, całe rodziny, także miejscowi Polacy. Uczestnicy protestu ubrani byli w koszulki przedstawiające kobietę i mężczyznę trzymających dwoje dzieci za rękę. Organizatorami tej manifestacji byli: Kolektyw na rzecz Trwania Ludzkości, Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, Synowie Francji, Muzułmanie Patrioci i Stowarzyszenie „Sojusz Życia”. Protestujący domagali się przede wszystkim otwarcia szerokiej społecznej debaty dotyczącej projektu ustawy, który został przedstawiony na posiedzeniu Rady Ministrów na początku listopada, i zorganizowania w tej sprawie referendum. Pod petycją wzywającą do takiej debaty podpisało się już ponad 104 tys. osób. List do manifestujących wystosował Jan Franciszek Copé, szef centroprawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP), który wyraził swoje poparcie dla bronionych wartości.
W Lyonie na czele manifestujących „jako zwykły obywatel” szedł prymas Francji, ks. Filip kardynał Barbarin. We wrześniu hieracha zadeklarował, że „małżeństwa” homoseksualne otwierają drogę do poligamii i kazirodztwa. Był tu też obecny rektor Wielkiego Meczetu w Lyonie, Kamel Kabtane. W Marsylii manifestowało około 10 tys. ludzi. Osobną manifestację w Paryżu z udziałem ok. 15 tys. osób zorganizowały środowiska powiązane z katolickim Instytutem Civitas. Wiele osób przybyło do stolicy Francji z prowincji. Pojawiła się nawet delegacja z Brukseli. Ponownie nie zabrakło i Polaków. Protestujący zebrali się przed Ministerstwem ds. Rodziny, skąd poszli pod gmach Zgromadzenia Narodowego. Niesiono wielki transparent z napisem: „Jeden ojciec, jedna matka dla wszystkich dzieci”. W manifestacji widać było wielu księży w sutannach, co nie jest nad Sekwaną widokiem częstym. Pojawił się tu też
eurodeputowany Frontu Narodowego Bruno Gollnisch. Widać również było transparenty takich stowarzyszeń jak SOS dla Najmniejszych, Odrodzenie Katolickie, Pozwólcie Im Żyć. Skandowano: „Francja chce pracy, a nie małżeństw homo”, „Wszyscy jesteśmy dziećmi hetero!”, „Hollande, tego prawa nie chcemy!”, „Rodzina jest świętością”, „Chcemy prezydenta, który broni dzieci”. Nad głowami maszerujących powiewały francuskie flagi. Niesiono krzyże i symbole królewskich lilijek. Pod Assemblée Nationale odmówiono różaniec. Protest zakończyło odśpiewanie pieśni „Christus Vincit”.
Podobnie jak w przypadku wprowadzania słynnego PACS (związki partnerskie), rządzący niezbyt się jednak przejmują protestami. Minister spraw socjalnych Marisol Touraine oświadczyła, że „rozumie niepokój manifestujących, którzy wychodzą na ulice, ale i tak rząd nie odstąpi od projektu ustawy”. Swoje zastrzeżenie zgłaszają nadal merowie miast. Wydaje się, że nawet z lepszym skutkiem. Prezydent Hollande obiecał im bowiem respektowanie „klauzuli sumienia”, czyli zachowania prawa do odmowy w asystowaniu przy homoceremoniach. Merostwa będą jednak delegować innych urzędników i choć merowie staną na pozycji Piłatów, to „śluby” będą i tak…
Hollande stwierdził, że „merowie jako przedstawiciele państwa będą musieli, jeżeli takie prawo zostanie przegłosowane, je zastosować, ale istniejąca już możliwość delegacji ich władzy na zastępców zostanie rozszerzona o ten przypadek”. Za tę deklarację oberwało się zresztą prezydentowi od komunistów, gejów i zielonych. Francuska Partia Komunistyczna (PCF) nazwała nawet ten „ukłon” prezydenta wobec merów „skandalicznym i poniżającym dla związków tej samej płci, które domagają się prawa do równości”. Wg PCF, Hollande ustąpił pod naciskiem „reakcyjnego i wstecznego lobby”. Z kolei LGBT oświadczyła, że jest wręcz „zaszokowana”. Pedalska federacja oznajmiła nawet, że zawiesza wszystkie relacje z rządem. Różowi mogą więc na razie być spokojni o swoje pewne różowe części ciała?
Być może jednak Hollande rzeczywiście przeraził się trochę radykalizmem ustawy i teraz jako prezydent „wszystkich Francuzów” stara się wymowę owej „reformy” małżeństwa nieco złagodzić? Tak twierdzi np. szef UMP Copé. Trzeba też pamiętać, że o ile politycy przyzwyczaili się już lekceważyć „ultrakatolików”, to Kolektyw Merów dla Dzieciństwa skupia 17 tys. włodarzy miast i ich zastępców… To bunt dla władzy centralnej groźny.