
Elektrownie atomowe Turkey Point i St. Lucie na Florydzie znajdują się na trasie huraganu Irma. Żywioł niszczy wszystko na swojej drodze, ale jak zapowiadają naukowcy, elektrownie powinny to wytrzymać.
Według przedstawicieli właścicieli obiektów firmy FLP budynki są przystosowane do wiatru wiejącego z prędkością 300 kilometrów na godzinę. To oznacza, że „raczej” nic nie powinno się stać. Dziennikarze amerykańskich mediów dotarli jednak do informacji o przygotowaniach do „wyłączania reaktorów”. Oznacza to, że operatorzy elektrowni przygotowują się na najgorsze.
Zobacz także: Co by się stało, gdyby huragan Irma uderzył w Polskę? Obraz na tym zdjęciu poraża
„Musimy się przygotować na najgorszy scenariusz” – tak o sytuacji opowiada Peter Robbins rzecznik prasowy FLP dla FoxNews.
Jak podają oficjalne komunikaty reaktory jądrowe są zabezpieczone na wypadek wiatru oraz zalania. Nawet huragan piątego stopnia jakim jest Irma, nie powinien zagrozić konstrukcji. Ewentualnych konsekwencji nie powinno też wywołać zalanie terenu, ponieważ całość kompleksu znajduje się na wysokości 6,5 metra nad poziomem morza.
Przypomnijmy, elektrownia Turkey Point już raz zmierzyła się z huraganem o mocy porównywalnej do Irmy. Miało to miejsce w 1992 roku (wtedy huragan nosił imię Andrew). Konstrukcja budynku oraz reaktory nie zostały uszkodzone, jednak przez ponad tydzień uruchomione było zasilanie awaryjne.
źródło: FoxNews / Wolność24.pl