
Po całonocnych rozmowach, w środę nad ranem CDU/CSU i SPD porozumiały się w sprawie utworzenia rządu. Kończy to blisko pięciomiesięczny okres chaosu i bezwładu w niemieckiej polityce.
Kolejna, nikt nie pamięta już która tura negocjacji pomiędzy CDU/CSU i SPD w sprawie powołania rządu, zakończyła się prawdopodobnie sukcesem – donoszą niemieckie media. Partie wstępnie porozumiały się co do podziału stanowisk.
Socjaldemokratom przypadną resorty spraw zagranicznych, finansów i pracy. Stanowisko straci m.in. Sigmar Gabriel – obecny minister spraw zagranicznych, który sprawuje tę funkcję od roku. Jego posadę obejmie Martin Schulz, który w marcu 2017 zastąpił go na stanowisku szefa SPD.
Zobacz też: Rząd przyjmuje imigrantów, a obywatele masowo kupują broń. Niemcy chcą się czuć bezpiecznie
„Twarde” resorty przypadną chadekom z CDU/CSU. Horst Seehofer, szef bawarskiej CSU – znacznie bardziej konserwatywnej niż CDU, zostanie ministrem spraw wewnętrznych. To może oznaczać zmianę w polityce imigracyjnej Niemiec. Bawarscy chadecy znacznie chłodniej nastawieni są do przyjmowania imigrantów niż Merkel i SPD.
CDU obsadzi zaś ministerstwa obrony i gospodarki. Naturalnym kandydatem na kanclerza jest Angela Merkel, choć jej pozycja jest bardzo słaba.
Porozumienie koalicyjne zostało zawarte w momencie, kiedy znacząco rośnie poparcie w sondażach dla Alternatywy dla Niemiec. Według ostatnich badań AfD popiera już 15% wyborców – zaledwie 2 punkty procentowe mniej niż SPD.
Wiele wskazuje na to, że będzie słaby rząd, a główną przyczyną jego powołania była groźba rozpisania powtórnych wyborów parlamentarnych i jeszcze lepszy wynik AfD.
Po bardzo słabych dla CDU i najsłabszych w historii dla SPD wynikach wrześniowych wybrów parlamentarnych Angela Merkel przez kilka miesięcy próbowała zmontować koalicję CDU, Zieloni, i liberałowie z FPD. Po fiasku negocjacji praktycznie dopiero w styczniu wrócono do rozmów z tradycyjnym koalicjantem – SPD.
Radykalne, całkowicie utopijne i wręcz głupie pomysły szefa socjaldemokratów Martina Schulza były bardzo źle przyjmowane przez bawarskie CSU. Shulz chce m.in nieograniczonej imigracji i powołania do 2025 roku Stanów Zjednoczonych Europy.
Po powstaniu koalicji zdecydowanie antyimigrancka i eurosceptyczna AfD stanie się największa partią opozycyjną w Niemczech.
Zobacz też: Trump zaszokował demokratów. Chce zorganizować paradę wojskową. Opozycja już krzyczy o dyktaturze