Antyrządowa demonstracja terroryzmem?

REKLAMA

W efekcie nowelizacji ustawy o działaniach terrorystycznych do takich przestępstw będą zaliczane takie czyny, jak udział w antyrządowej demonstracji, która przerodziła się w zamieszki.

 

REKLAMA

Jak czytamy na blogu Jacka Sierpińskiego, znanego libertarianina, aktualny projekt ustawy o działaniach antyterrorystycznych, poza nadaniem nowych uprawnień premierowi, ministrom, szefom policji i służb oraz prokuraturze, zmienia definicję przestępstwa terrorystycznego, obniżając górną granicę trwania kary pozbawienia wolności czynu za takie przestępstwo uznawanego z 5 do 3 lat.

W efekcie terroryzmem okazują się takie czyny, jak udział w antyrządowej demonstracji, która przerodziła się w zamieszki czy też na przykład ujawnienie tajnej (lub nawet poufnej albo zastrzeżonej) informacji dotyczącej jakichś niekoniecznie uczciwych zamiarów polityków – jeśli tylko uzna się, że celem jest tu zmuszenie rządu do określonych działań lub odstąpienia od nich.

Zdaniem Sierpińskiego, „jest to wprawdzie ocena, którą można uznać za kontrowersyjną i naciąganą – tyle, że nie będzie ona należała tu – poza decyzją w sprawie tymczasowego aresztowania – do sądu, a do polityków i ich podwładnych. W efekcie ustawa mająca przeciwdziałać terroryzmowi stanie się podstawą do działań antyobywatelskich”.

Jak zauważa wolnościowiec, „można powiedzieć, że nie ma się czego obawiać, bo nie jest to celem projektodawców ani obecnego rządu. Być może. Lepiej jednak nie polegać na obietnicach dobrej woli polityków. A nawet, jak obecnie rządzący nie mają zamiaru wykorzystać uprawnień, które otrzymają, w sposób opisany powyżej, należy pamiętać, że do władzy mogą dojść inni ludzie, którzy nie będą mieli takich skrupułów”.

REKLAMA