Premier Szydło zwycięzcą debaty w PE

REKLAMA

DSC_1256Podczas debaty w Parlamencie Europejskim w Strasburgu na temat rzekomego łamania demokracji i praworządności w Polsce premier Beata Szydło zdecydowanie obroniła racje polskiego rządu.

Podczas debaty w Europarlamencie podział na poparcie lub sprzeciw wobec reform rządu PiS (zmiany dotyczące Trybunału Konstytucyjnego oraz mediów publicznych) przebiegał po linii partyjnej, niemal bez wchodzenia w merytorykę. Zwycięstwo premier Szydło nastąpiło z kilku powodów:

REKLAMA

1) Dobrze do debaty była przygotowana nie tylko premier Szydło (która powtarzała o przywiązaniu jej rządu do wartości Unii Europejskiej i obiecała dialog z opozycją), ale także europosłopwie z frakcji konserwatystów, w której jest PiS, szczególnie prof. Ryszard Legutko i Brytyjczyk Syed Kamall.

2) Europosłowie PO, choć przed debatą wypowiadali się do kamer bardzo źle o polskich władzach (Jan Olbrycht, Janusz Lewandowski, Tadeusz Zwiefka), to już w czasie debaty prawdopodobnie z obawy o oskarżenia o szkodzenie Polsce na arenie międzynarodowej nie atakowali ostentacyjnie rządu PiS. Poza Janem Olbrychtem, którego wypowiedź i tak była stosunkowo łagodna. Z debaty całkowicie wycofał się też Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej.

3) Wypowiadający się eurodeputowani z frakcji przeciwnych polskiemu rządowi, czyli chadecja (!), socjaliści, liberałowie i zieloni nie byli Polakami, co jak się okazało, oznaczało, że ich słowa były mało merytoryczne i widać było, że w ogóle mają słabą wiedzę na temat tego, o czym jest dyskusja (twierdzenia, że zmianami w Trybunale Konstytucyjnym uderza się w niezależność polskiego… sądownictwa czy że zmiany dotyczą całych mediów w Polsce, a nie publicznej telewizji i radia).

4) Z kolei przedstawicielom Komisji Europejskiej, którzy mówili merytorycznie i na temat, prof. Legutko zarzucił, że opierają swoją wiedzę na opiniach, a nie faktach i spytał nawet, jakie jest źródło tej wiedzy (na co nie uzyskał odpowiedzi).

5) Bardzo istotne znaczenie miał fakt, że pośrednio stanowisko polskiego rządu wsparli europosłowie eurosceptyczni, w tym przede wszystkim wybrani z KNP Janusz Korwin-Mikke, Robert Iwaszkiewicz oraz Michał Marusik, a także Czech Petr Mach, który przyszedł na obrady z plakietką „Jestem Polakiem”, zarzucając unijnym instytucjom, że tą debatą karzą Polskę za niechęć w sprawie przyjęcia imigrantów.

W pewnym momencie, głównie za sprawą eurosceptyków, debata przeobraziła się w dyskusję na temat demokratyczności samej Unii Europejskiej, z czego wypływał wniosek, że ta dyskusja w ogóle nie powinna się odbyć w Parlamencie Europejskim. Potem jedna z lewicowych europosłanek zarzuciła premier Szydło, że ruchem swojego ciała dała znać, że zgadza się z ostro antyunijnymi poglądami eurosceptyków. Tymczasem jeśli tak było, to jest to dobry sygnał od polskiego rządu.

Text @ foto Tomasz Cukiernik

REKLAMA