
Wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera podjął w środę decyzję o zakazie poruszania się wokół ambasady Izraela w Warszawie od 31 stycznia do 5 lutego. Władze przestraszyły się zapowiadanych przez narodowców demonstracji. Teraz ta decyzja dzieli opinię publiczną.
Redaktor Łukasz Warzecha twierdzi, że w polskim interesie jest, żeby w tym momencie nie doszło do żadnych demonstracji. Swój protest przeciwko reakcji Izraela na nowelizację ustawy IPN, chcieli wyrazić w środę przed ambasadą tego kraju przedstawiciele ONR-u.
Naszą suwerenną decyzją odstępujemy od organizacji pikiety pod ambasadą Izraela, mimo że postępowanie wojewody mazowieckiego jest ograniczaniem swobód obywatelskich – oświadczył lider RN, Robert Winnicki.
Dziś nie jest naszą intencją konfrontowanie się z państwem polskim – tłumaczył. Nie wszyscy jednak podzielają takie głosy. Pojawiają się opinie, że wojewoda nie ma prawa wydawać takich zakazów.
Problem jednak jest taki, że art. 60 ust. 1 ustawy o wojewodzie i administracji rządowej w województwie (w rozporządzeniu wojewody przywołuje się ustawę „o województwie i administracji rządowej w województwie”, co jest błędem) daje prawo wojewodom do wydawania rozporządzeń porządkowych jedynie „w zakresie nieuregulowanym w przepisach powszechnie obowiązujących”, zaś odbywanie zgromadzeń publicznych jest przez takie przepisy – konkretnie przez ustawę Prawo o zgromadzeniach – regulowane. Wolność zgromadzeń jest przy tym wolnością konstytucyjną (art. 57 Konstytucji RP), której ograniczenie może określać jedynie ustawa – a nie rozporządzenie wojewody.
Uniemożliwianie zgromadzenia przed ambasadą Izraela na podstawie tego rozporządzenia wydaje się więc być w oczywisty sposób bezprawne – argumentował libertarianin Jacek Sierpiński.
Zobacz: PROGNOZA POGODY: To koniec ciepłej aury. Radykalna zmiana pogody z dnia na dzień
Źródło: dorzeczy.pl