Słowacja: domiary i więzienie dla spekulantów

REKLAMA

Ceny na Słowacji podawane są w koronach i euro. Lokalny rząd za zawyżanie cen wpierw chciał karać sprzedawców więzieniem, a teraz straszy koncerny energetyczne konfiskatą firm Słowacy podobnie jak inne kraje wcześniej wprowadzające euro boją się jednak, że sprzedawcy, przeliczając ceny z koron na euro, zaokrąglą je w górę, a co za tym idzie – wzrośnie też inflacja. Podawanie cen w obydwu walutach zarówno przez kilka miesięcy przed zamianą, jak i kilka po to stosowana w każdym kraju metoda pomagająca kontrolować ceny. Rząd Roberta Fico już dziś robi wszystko, by przekonać obywateli, że zrobi wszystko, by ceny pozostały stabilne. – Jeśli okaże się, że wprowadzenie euro miało poważny wpływ na pewne grupy obywateli, rząd podejmie natychmiastowe działania – zapowiedział groźnie kilkanaście dni temu František Palko, podsekretarz stanu w resorcie finansów.

[nice_info]Więzienie albo konfiskata – wybór należy do ciebie[/nice_info]

REKLAMA

Słowacki rząd jeszcze w lipcu uruchomił społeczną kampanię pod hasłem: „Zmieniamy walutę, nie ceny!”. Przedsiębiorców zachęcano do podpisywania deklaracji uczciwego przeliczenia cen swoich towarów. Jeśli klientowi cena mydła czy biletu do kina wydałaby się zbyt wysoka, może zaalarmować telefonicznie bądź przez internet urzędników i niewykluczone, że w sklepie czy kinie pojawi się kontrola. Gdy potwierdzą się zarzuty, dane sprzedawcy będą ujawniane w internecie.

[nice_info]To jednak nie koniec. Słowacki rząd w walce z cenami idzie znacznie dalej. Wpierw chciał zamrozić ceny podstawowych towarów. Chciał też zmienić kodeks karny tak, by za zbyt wysokie ceny można było karać nawet więzieniem.[/nice_info]

W ubiegłym tygodniu mimo sprzeciwów banku centralnego przyjął natomiast ustawę dającą rządowi prawo ustalania cen detalicznych na towary i usługi. – Ceny w gospodarce rynkowej ustalane są przez podaż i popyt. Nie należy tego zmieniać po wprowadzeniu euro – argumentował bank i apelował o wycofanie się z tego typu działań.

Gabinet Roberta Fico zagroził też, że jeśli zagraniczne koncerny energetyczne, które są obecne w Słowacji, będą nadmiernie obciążać obywateli cenami prądu, to mogą zostać przejęte przez państwo. – To nie jest fałszywa pogróżka, to prawdziwe zagrożenie – przestrzegał w czwartek Fico, dodając, że prawo zezwala na wywłaszczenie prywatnego właściciela, jeśli interesy Słowaków byłyby zagrożone.

Ot eurosoc pełną gębą.

[nice_info]Źródło: Gazeta Wyborcza[/nice_info]

REKLAMA