
Zakład Ubezpieczeń Społecznych znalazł kolejny sposób na zaniżanie Polakom emerytur. Setki tysięcy ludzi nie dostają takich świadczeń, na jakie zapracowali.
Kolejny trick ZUS-u z emeryturami polega na tym, że nie uznaje on poświadczenia zarobków wydawanych przez byłych właścicieli lub likwidatorów upadłych firm. To samo dotyczy dokumentów pochodzących z prywatnych archiwów.
Jak napisała „Dziennik Gazeta Prawna”, sprawa dotyczy przede wszystkim ludzi pracujących w latach 90., gdy wiele firm upadało i nikt, z ich likwidatorami włącznie, nie przejmował się dokumentacją pracowniczą. Dokumenty trafiały często do prywatnych archiwów, ale te w świetle obowiązujących ZUS przepisów działają… nielegalnie.
W takiej sytuacji – jak pisze „DGP” – nie ma znaczenia, że dokument potwierdzający zarobki pracownika upadłej firmy jest autentyczny. Jeśli nie pochodzi z uznawanego przez państwo archiwum, jest traktowany przez ZUS jako bezwartościowy papier.
Co więcej, tak samo traktowane są zaświadczenia o zarobkach wystawiane przez byłych właścicieli lub likwidatorów upadłych firm. ZUS traktuje je jako dokumenty wystawione do celów emerytalno-rentowych przez nieuprawnione osoby.
Wszystko to ma wpływ na obliczenie tzw. kapitału początkowego, który jest ważnym składnikiem emerytury. W efekcie setki tysiące osób ma obniżone świadczenia, bo nie są w stanie wykazać swoich zarobków z lat 90.
Jak pisze „DGP”, nikt nie wie, jak rozwiązać problem starych wynagrodzeń, których ZUS nie chce uznawać. Państwo nie stworzyło dotąd systemu przechowywania dokumentacji osobowo-płacowej sprzed 1999 r., który zapewniłby jednolite traktowanie wszystkich obywateli a jednocześnie nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za okradanie Polaków z należnym ich emerytur.
Warto obejrzeć: Co to za szaleniec! Nagle zepchnął kobietę na tory stacji kolejowej. Nic nie mogła zrobić [VIDEO]