Wątpliwości wokół słów Revol. Czy Francuzka mówi prawdę? „Spisała Mackiewicza na straty”

Mackiewicz Revol Nanga Parbat
Elizabeth Revol i Tomasz Mackiewicz. / fot. Facebook
REKLAMA

Ojciec Mackiewicza zarzuca Revol porzucenie syna. Twierdzi, że Elisabeth Revol powinna zostać razem z jej synem i razem czekać na ekipę ratunkową. Francuzka natomiast decyzję o pozostawieniu Mackiewicza samemu sobie zrzuca na pakistański rząd. Kto ma racje?

Ojciec zaginionego w Himalajach Tomasza Mackiewicza oskarża jego sportową partnertkę o to, że spisała jego syna „na straty”.

REKLAMA

Ojciec Tomasza Mackiewicza uważa, że winę za to, że ratownicy nie dotarli do jego syna, ponosi sama Elisabeth Revol.

„Uważa, że  Po dotarciu do Elisabeth polegali oni na tym co im powiedziała, a przekazała, że Tomek jest w stanie agonalnym, ma obrzęk płuc, obrzęk mózgu i w związku z tym odpuścili dalszą, trudniejszą część.”

Czytaj też: Elisabeth Revol kłamała ws. Tomasza Mackiewicza? Polski himalaista wątpi w jej wersję wydarzeń

„Jestem przekonany, że gdyby Elisabeth została z Tomkiem, to alpiniści poszliby do nich obojga” – przekonuje Witold Mackiewicz w rozmowie z serwisem dzialoszyn.com.pl.

Inaczej tą sytuację przedstawia sama zainteresowana Elisabeth Revol. Francuzka w wywiadzie z AFP twierdzi, że kiedy kontaktowała się z ludźmi organizującymi akcją ratunkową, powiedziano jej:

„Jeżeli zejdziesz na wysokość 6000 tysięcy metrów, to możemy cię stamtąd zabrać, a Tomka możemy zabrać z wysokości 7200 metrów”.

„Podkreśliła, że to nie ona podjęła tę decyzję, tylko że “została ona jej narzucona”.

„To zostało narzucone przez pakistański rząd. Powiedziano: możemy zabrać Tomka z wysokości 7200, ale ty musisz zejść w dół”.

Francuska nie mówi jednak, jak było to argumentowane. Dodaje tylko, w nie do końca jasny sposób, że decyzja ta podjęta została “z powodu helikopterów”. Przypomnijmy, że przed opuszczeniem szpitala w Islamabadzie, Elisabeth Revol podziękowała za akcję ratunkowa polskim himalaistom, pakistańskiej armii oraz lokalnym władzom i organizacjom alpinistów.

„Pod koniec popołudnia przylecą helikoptery, zabiorą cię – ja muszę schodzić”. Tak Elisabeth Revol pożegnała się z Tomaszem Mackiewiczem. Himalaistka podkreśla, że chce teraz odzyskać siły i spotkać się z trojgiem dzieci Mackiewicza.

„Krew nie przestawała wyciekać mu z ust. Symptomy ogólnej opuchlizny” – będącej ostatnią fazą choroby wysokościowej – wskazywały, że szanse Tomka na przeżycie były niewielkie – opisuję sytuację Revol.

Elisabeth Revol podkreśla, że kiedy zdała sobie sprawę, że Tomasz Mackiewicz nie jest już w stanie schodzić, podniosła alarm, wysyłając współrzędne GPS. Zawiadomiłam, kogo tylko mogłam. Z jej słów wynika, że wysłała dokładną lokalizację Mackiewicza z użyciem GPS, a następnie postarała się go „opatulić”.

Schodziłam z myślą, że wszystko się dobrze skończy. Niczego nie zabrałam – ani śpiwora, ani namiotu. Niczego. Śmigłowce miały dotrzeć po południu – wyznała. Ale śmigłowce nie przybyły, a Revol zaczęła mieć w nocy halucynacje.

Co ciekawe Francuzka twierdzi, że wiadomość o tym, iż Denis Urubko i Adam Bielecki wyruszyli z akcją ratunkową, nigdy do niej nie dotarła.

Czytaj również: Przełom dla ekipy ratunkowej z Nanga Parbat. Warunki w bazie pozwoliły na wyruszenie

W niedzielę dwa helikoptery zabrały z obozu pierwszego (4850 m) na Nanga Parbat Revol oraz Adama Bieleckiego, Denisa Urubkę, Jarosława Botora i Piotra Tomalę, którzy udali się na akcję ratunkową. Tam himalaiści (Bielecki z Urubko) sprowadzili Revol. Na wysokości 7200 m pozostał Mackiewicz.

Francuzka została przetransportowana do szpitala w Islamabadzie, a czwórka Polaków spędziła noc w hotelu w pakistańskiej miejscowości Skardu. Na razie warunki pogodowe uniemożliwiają lot śmigłowca, którym mogliby powrócić do bazy pod K2.

Nanga Parbat (8126 m) jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych. Świadczy o tym chociażby liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób.

Pod względem wypadków śmiertelnych „Naga Góra” zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2 (8611 m). Historia podboju to przede wszystkim zmagania niemieckich alpinistów. Próby zdobycia wierzchołka w latach 1895-1950 pochłonęły 31 ofiar, a od 1953 roku drugie tyle.

W środowisku wspinaczy Nanga Parbat nazywana jest „zabójczą górą”.

Przeczytaj też: Revol miała halucynacje, teraz może stracić stopę. „Myślałam, ze ktoś dał mi herbatę. W podziękowaniu chciałam oddać buta”

Źródło: AFP/ se.pl/ rmf24/ dzialoszyn.com.pl/ nczas.com

REKLAMA