Komunista, trockistka, anarchista, robotnik. Kto ma szansę zostać prezydentem Francji?

REKLAMA

Dobiegła końca rejestracja kandydatów na prezydenta Francji. W tym celu należało zebrać ponad 500 podpisów poparcia od osób już wybranych w wyborach krajowych, regionalnych i lokalnych. Podpisy musiały pochodzić od parlamentarzystów i radnych z co najmniej 30 departamentów.

Sprawa nie jest łatwa dla wszystkich. Na przykład Front Narodowy ma w parlamencie tylko dwoje deputowanych, którzy wspierają narodowców. Specjalnie nie dziwi, że najwięcej „ojców chrzestnych” podpisało się pod poparciem dla Franciszka Fillona (3635).

REKLAMA

Na drugiej pozycji był oficjalny kandydat socjalistów Benedykt Hamon (2039 podpisów), a za nim „niezależny” kandydat centrolewicy Emanuel Macron (1829 sygnatur). Tymczasem Maryna Le Pen z Frontu Narodowego zgromadziła tylko 627 głosów poparcia.

Więcej dostał nawet skrajnie lewicowy Mélenchon (805) oraz dość egzotyczni kandydaci Mikołaj Dupont-Aignan (707), Jan Lasalle (708), a nawet trockistka Natalia Arthaud (637). Tak to już jest, że we Francji mniejszym „obciachem” jest popieranie skrajnej lewicy niż narodowej prawicy…

Można tu przypomnieć, że w przeszłości Jan Maria Le Pen miał duże problemy z zebraniem głosów poparcia, chociaż jego partia w skali kraju odnotowywała wtedy wyniki na poziomie ponad 17 procent. Jednak przy jednomandatowym systemie wyborczym nie miała wielu radnych, co ilustruje kłopoty z reprezentatywnością i takiego systemu.
Do wyborów zakwalifikowano we Francji 11 kandydatów. Trzech z szansami realnymi, dwóch z szansami teoretycznymi i sześciu przedstawicieli pewnej „egzotyki” politycznej.

W pierwszej grupie jest Maryna Le Pen, która niezmiennie prowadzi w sondażach w pierwszej turze i niezmiennie przegrywa w nich turę drugą. Maryna przejęła przywództwo partii z rąk swojego ojca, Jana Marii, na kongresie w Tours w 2011 roku. Od 2004 jest deputowaną do Parlamentu Europejskiego (proporcjonalność wyborów europejskich powoduje, że FN nie ma problemów z wprowadzeniem tam swoich przedstawicieli).

Jest zwolenniczką opuszczenia strefy euro, a także „Frexitu” (ale obiecuje tu referendum) i przemodelowania współpracy europejskiej w „kontakty wolnych narodów”. Partia ta od lat obiecuje zrobić porządek z imigracją i ograniczyć zwłaszcza wpływy islamu. Jej program gospodarczy jest dość lewicowy, łącznie z obietnicą rozbudowy opieki socjalnej i nowych zasiłków. FN uważany jest za partię skrajną i radykalną, chociaż Maryna Le Pen zrobiła sporo, by ten wizerunek ocieplić, i nie wahała się nawet przed marginalizacją w partii pozycji własnego ojca.

Drugim „pewniakiem” jest Emanuel Macron, który może się okazać „tajną bronią” prezydenta Hollande’a. Socjaliści po pięciu latach swoich rządów są z góry skazani na porażkę. Macron opuścił więc pokład socjalistycznego rządu, gdzie był ministrem ekonomii, jeszcze w 2015 roku i zaczął budować własny ruch o proweniencji centrolewicowej.

Popiera go po cichu prawe skrzydło Partii Socjalistycznej (PS), nawet ministrowie, co w przypadku „odszczepieńca” wydaje się dziwne, ale także centrum z Franciszkiem Bayrou (MoDem) na czele, który zerwał koalicję z Republikanami. Ma mocne poparcie wielu mediów i kręgów finansowych.

Macron to człowiek establishmentu, absolwent elitarnej ENA (Krajowa Szkoła Administracji); był w swojej karierze inspektorem finansów, bankierem u Rotschilda, doradcą ekonomicznym Hollande’a w wyborach 2012 roku, wreszcie ministrem w socjalistycznym rządzie Vallsa. Zarzuca mu się brak konkretnego programu, ale jego atutami są: młodość, dobra prezencja, oficjalny brak związków z tradycyjnymi partiami, a wreszcie „haki”, które wyciągane są na przeciwników.

Trzecim z kandydatów, który walczy o finał, jest kandydat Republikanów Franciszek Fillon. Osłabiony przez medialną i prawną nagonkę („Penelopagate”) nie oddaje jednak pola.

Polityk ten ma największe doświadczenie. Od 1981 roku był deputowanym swojego regionu Sarthe, w czasach prezydentury Sarkozy’ego pełnił funkcję premiera rządu. Ubiegał się też o przywództwo w UMP (obecnie Republikanie), ale przegrał po mocno negatywnej kampanii rywali wobec jego osoby. Fillon jest uważany – nie do końca słusznie – za prawe skrzydło partii Republikanie.

Kandydaci „poważni”, ale bez szans, to socjalista Benedykt Hamon i jeszcze większy socjalista – Jan Łukasz Mélenchon. Szanse Hamonowi, choć jest oficjalnym kandydatem PS, podebrał Macron. Po wyborach francuskiej lewicy grozi daleko idąca dekompozycja i Hamon walczy obecnie o dobry wynik, który dałby mu mocną pozycję przetargową na przyszłość. W przypadku wygranej Macrona będzie on budował własne poparcie parlamentarne i socjaliści mogą się podzielić. Hamon wygrał prawybory PS bez specjalnego błogosławieństwa prezydenta Hollande’a i reprezentuje lewe i mocno zideologizowane skrzydło socjalistów.

Mélenchon w przeszłości także był politykiem PS. Partię opuścił w 2008 roku, uważając, że jej kierunek jest zbyt mało lewicowy. Podjął flirt z komunistami, zielonymi i innymi odłamami lewicy. Jest senatorem z Essonne, był też ministrem w rządzie Jospina. W wyborach 2012 roku jako kandydat Frontu Lewicy uzyskał 11,1%. Proponuje utworzenie VI Republiki, wyjście z UE i „walkę z dyktaturą USA”. Wcześniej popierała go Komunistyczna Partia Francji. Teraz ta ostatnia podzieliła się i część działaczy zaczęła wspierać Hamona, co też wskazuje, że w przyszłości lewa strona ulegnie mocnym przetasowaniom.

CZYTAJ DALEJ: POLITYCZNY PLANKTON

REKLAMA