Fronia opowiada o kulisach wypadku na K2. „Ręka uratowała mi życie, zawisnęliśmy na linie”

K2 Polacy Himalaiści Fronia
Rafał Fronia. / fot. Facebook/Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera
REKLAMA

Rafał Fronia, ranny himalaista, który powrócił do kraju ze złamaną ręką opowiedział dla TVP co się stało na K2. „Łzy kręciły się, jak wyjeżdżałem, bo czuję się trochę jak dezerter” – mówił uczestnik Narodowej Wyprawy na K2. Ocenił też szanse na zdobycie góry przez polską ekipę. 

„Ten kamień nadleciał. Wcześniej odbił się i przyleciał z kosmosu. Uderzył we mnie, bo szedłem pierwszy. Oderwało nas od lin poręczowych, zawiśliśmy. To był dramat” – opowiada Fronia.

REKLAMA

„Rąbnął w nas serak. Jakby przejechało 10 Pałaców Kultury śniegu i lodu. To ręka uratowała mi życie i partnerowi. Góra ewidentnie mnie nie chciała w tym roku” – relacjonuje himalaista.

„W dzień było tak gorąco, że mimo iż wszystkie wywietrzniki w kombinezonach były otwarte, pociliśmy się jak w saunie. W słońcu mogło być nawet +10 stopni, podczas, gdy w nocy temperatura spadała nawet do -50 stopni – opowiada Fronia.

„I to stanowiło wielkie zagrożenie. Lód i śnieg zaczynały wariować, robiło się niebezpiecznie. Dwa razy byłem zabierany przez lawinę w zimie, na drodze na której nie powinny schodzić lawiny” – dodaje.

Według Froni cały czas jest szansa, że wyprawa na K2 zakończona zostanie sukcesem. Podkreślił też, że czuł się fatalnie kiedy opuszczał kolegów.

„Łzy kręciły się, jak wyjeżdżałem, bo czuję się trochę jak dezerter. Złamałem rękę i uciekłem spod góry, a oni tam zostają. Muszą walczyć dalej” – opowiada.

Zobacz: Bardzo złe wieści o stanie zdrowia Benedykta XVI. Brat papieża: „To może się szybko skończyć”

Źródło: TVP Info

REKLAMA