Sprawa Tomasza Komendy – NOWE FAKTY. Znamy nazwiska prokuratorów i sędziów którym zawdzięcza swój koszmar

Komenda Tomasz zadośćuczynienie
Tomasz Komeda. źródło: PAP/Maciej Kulczyński
REKLAMA

Sprawa skazania Tomasza Komendy, który niewinnie spędził w więzieniu 18 lat za gwałt i zabójstwo, których dokonał kto inny, zszokowała Polskę. Kto odpowiada za koszmarną pomyłkę, która zniszczyła życie młodemu mężczyźnie? Do prokuratorów, biegłych i sędziów którzy prowadzili sprawę Tomasza Komendy dotarli reporterzy „Gazety Wrocławskiej”.

Wczoraj Tomasz Komenda opuścił więzienie. „GW” dotarła do trójki z czwórki prokuratorów, którzy zajmowali się zbrodnią w Miłoszycach, gdzie w Sylwestra 1996 roku została zgwałcona i zamordowana 15-letnia Małgosia.

REKLAMA

Ciało zamordowanej znaleziono 1 stycznia 1997 na posesji w Miłoszycach. Następnego dnia prokurator Renata Procyk z Oławy wszczęła śledztwo. Dziś jest szefową tej prokuratury – pisze gazeta.

Już 4 stycznia 1997 pojawił się w sprawie Ireneusz M., faktyczny sprawca zbrodni. Zeznawał wówczas jako świadek, jednak jego zeznania wskazywały, że mógł brać udział w przestępstwie. Z grona podejrzanych wyeliminowały go ekspertyzy, zlecone przez prokuratora Marka Janczyńskiego, wówczas prokuratora Prokuratury Wojewódzkiej we Wrocławiu, a obecnie Okręgowej.

Opinię, z której wynikało, że Ireneusz M. z pewnością nie był człowiekiem, który ugryzł ofiarę zbrodni podpisał w 1998 doktor Jerzy Kawecki z Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Również tam powstała ekspertyza genetyczna z której wynikało, że włosy z czapki, znalezionej na miejscu zbrodni, nie należą do Ireneusza M. To właśnie te opinie – dziś wiadomo, że całkowicie błędne – doprowadziły do skazania Tomasza Komendy.

Tomasz Komenda pojawił się w sprawie w listopadzie 1999 roku wskazany przez sąsiadkę na podstawie publikowanego w mediach portretu pamięciowego. Śledztwo w tym czasie przejął prokurator Stanisław O., którego nazwiska GW nie podaje, gdyż został później skazany za korupcję przy innej sprawie. O. powiedział wcześniej dziennikarzom, że nie zdążył przeczytać akt, gdy przyszedł do niego policjant z informacją, że są ekspertyzy obciążające Tomasza Komendę i wtedy podpisał nakaz jego zatrzymania. Ekspertyzą tą była tzw. wstępna opinia dotycząca śladów ugryzienia.

Prokurator O. sprawę stracił w styczniu 2001 roku z z powodu skarg rodziców zamordowanej Małgorzaty. Trzy miesiące później prokurator Tomasz Fedyk napisał akt oskarżenia, który trafił do Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

Jak pisze Gazeta Wrocławska, prokuratura oskarżyła Tomasza Komendę o gwałt ze szczególnym okrucieństwem a nie zabójstwo uznając, że nie ma dowodów na to, że chciał zabić. Sąd jednak skazał również za nie.

Paradoksalnie to właśnie ta decyzja umożliwiła Tomaszowi wyjście na wolność. Przestępstwo gwałtu jest już bowiem przedawnione i jego sprawca nie byłby więcej poszukiwany. Tymczasem przestępstwo zabójstwa przedawnia się po 25 latach i policjanci wciąż szukali drugiego uczestnika zbrodni. Tak trafili na dowody wskazujące na winę Ireneusza M. i jednocześnie potwierdzające niewinność Komendy.

Sąd Okręgowy wydał wyrok na Tomasza Komendę 14 listopada 2003 roku w pięcioosobowym składzie; trzech ławników i dwojga sędziów zawodowych. Przewodniczącym składu był sędzia Mariusz Wiązek, drugim sędzią była Beata Kinstler. Wyrok brzmiał; 15 lat więzienia, o trzy lata więcej, niż wnioskował prokurator.

Apelacja miała miejsce przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu w czerwcu 2004 roku, złożona przez obie strony. Adwokat Tomasza Komendy domagał się jego uniewinnienia, rodzina zamordowanej Małgorzaty i ich pełnomocnik surowszego wyroku. Wyrok został zaostrzony do 25 lat. Sędziowie całkowicie uwierzyli ekspertyzom.

Z trzyosobowego składu, który wydawał ten wyrok, żaden z sędziów już nie pracuje. Jedna osoba nie żyje, a dwie – w tym sędzia sprawozdawca Andrzej Krawiec – są na emeryturze – pisze GW.

12 maja 2005 roku odbyła się rozprawa kasacyjna przed Sądem Najwyższym. Analizowano czy Sąd Apelacyjny mógł zaostrzyć karę z 15 do 25 lat więzienia. Sędziowie Henryk Gradzik, Tomasz Grzegorczyk i Małgorzata Gierszon uznali, że tak. To była decyzja, która odbierała nadzieję Tomaszowi Komendzie, ze kiedykolwiek doczeka się sprawiedliwości. Aż do teraz.

Czytaj też: Morawiecki znów to zrobił. Tym razem jego gafa uderzyła w Węgry. Rząd wzywa na pomoc kontrowersyjną firmę PR

Czytaj też: Szokujący wywiad syna byłego premiera. „W zabójstwie Piotra Jaroszewicza widać kobiecą rękę. Zdziwiła mnie śmierć Solskiej”.

Zobacz też: Uprawiał seks z sekretarką na biurku, przy którym wcześniej była videokonferencja. Nie zauważyli włączonej kamery

REKLAMA