Miliarder Bloomberg chce podatkować najbiedniejszych. By ich.. wychować. Pilnujmy się. Jego durne pomysły bardzo podobają się Brukseli

Fot. yt
Fot. yt
REKLAMA

Amerykański miliarder Michael Bloomberg forsuje wprowadzenie podatków, które uderzą w najuboższych. Trzeba się pilnować, bo wpływy byłego burmistrza Nowego Jorku są tak wielkie, że jego pomysły wprowadzane są na całym świecie.

W Stanach Zjednoczonych trwa dyskusja na temat nowego podatku od dawna proponowanego przez Bloomberga. Nowojorski miliarder chce opodatkować napoje gazowane, bo według niego są one niezdrowe i prowadzą do otyłości.

REKLAMA

Chcemy, by biedni ludzie żyli dłużej, by zdobyli edukację i mogli cieszyć się życiem. Pojawia się pytanie, czy chcesz im ulegać, czy też chcesz, by żyli dłużej. Nie ma wątpliwości. Jeśli podniesiesz podatki np. na słodzone napoje, to będą ich mniej pili. Nie ma wątpliwości, że napoje te przyczyniają się do otyłości. A otyłość jest jedną z przyczyn chorób serca, raka i innych – mówił Bloomberg

Swoje pomysły miliarder przedstawił m.in w czasie Konferencji Międzynarodowego Funduszu Walutowego, którą prowadziła Christine Lagarde.

Paradoksalnie wielu amerykańskich i miliarderów ma lewicowe, antyrynkowe poglądy. Wynika to najczęściej z dwóch powodów. Ci, którzy zbili fortuny na współpracy z państwem i jego instytucjami chcą jak najwięcej państwa. Często też podlizują się rządzącym – zwłaszcza w Europei.

Drugi powód to prawdziwa pogarda jaką żywią wobec biedniejszych ludzi. Bogacze żyjący w swoich wieżach z kości słoniowej uważają, że ludzie są zbyt głupi, by dokonywać własnych wyborów życiowych. To motłoch, którym trzeba sterować i za który trzeba decydować.

Bloomberg i Soros, to klasyczne przypadki takich miliarderów. Wykorzystują swe pieniądze, by wpływać na regulacje w skali praktycznie całego świata.

Zobacz też: Skandal! 9 milionów dla antypolskiego POLIN. A wiceminister kultury Jarosław Sellin jest zachwycony działalnością antypolskiego centrum

To m.in Bloombergowi zawdzięczamy bardzo restrykcyjne przepisy dotyczące palenia tytoniu. Nikt nie kwestionuje tego, że paląc nie można narażać innych. Bloomberg chce jednak wychowywać ludzi i zmusić ich do zaprzestania palenia, bo on wie co jest dla nich dobre, a co nie.

Stąd też wielu miastach za jego sprawą wprowadzono zakaz palenia w miejscach publiczny – nawet na ulicy. On także forsował rozwiązania przyjęte przez Unię Europejską dotyczące gatunków papierosów, a także restrykcje na papierosy elektroniczne.

Teraz  Bloomberg chce dyktować co trzeba pić, a co nie. O wprowadzeniu podatków na napoje gazowane myślał już Obama, ale ostatecznie zrezygnował wiedząc, że to najbardziej uderzy w najuboższych którzy największą część swych dochodów przeznaczają na artykuły spożywcze. Wystraszył się utraty wyborców.

Tym niemniej jego żona opracowała program dietetyczny dla stołówek w amerykańskich szkołach. Najzwyczajniej narzuciła menu dla wszystkich szkół publicznych. Oczywiście z troski o dobro dzieci.

Te durne pomysły rozchodzą się na świat. Stąd m.in ustawa Sejmu poprzedniej kadencji o zakazie sprzedaży słodkich bułek w szkolnych sklepikach.

O ile jest niemal pewne, że Trump nie opodatkuje dodatkowo napojów, to nie można wykluczyć, że Bloomberg przekona biurokratów z Brukseli. Robił to już wielokrotnie.

Zobacz też: Będzie zakaz palenia papierosów w samochodach?! Oczywiście „dla dobra dzieci”

REKLAMA