Kalifornijczycy będą brudasami? Socjaliści, którzy doprowadzili stan do ruiny racjonują wodę w gospodarstwach domowych [VIDEO]

Koczowisko w San Diego w Kalifornii.
Koczowisko w San Diego w Kalifornii.
REKLAMA

Odchodzący na emeryturę Jerry Brown, gubernator Kalifornii podpisał regulacje o limitowaniu zużycia wody. W swej przenikliwości rządzący Kalifornią socjaliści rozpisali je aż do 2030 roku, bo już wiedzą ile wody będzie w stanie i ilu będzie miał za 12 lat mieszkańców. Nowe prawo oznacza w praktyce, że Kalifornijczyk jak danego dnia zrobi pranie to już nie będzie mógł wziąć prysznica.

Do 2025 roku mieszkaniec stanu korzystający z miejskiej wody będzie dziennie mógł zużyć jej 55 galonów dziennie – ok 208. litrów. Potem 52,5 galona – 199 l, a od 2030 roku – 50 galonów – 190.

REKLAMA

Każdemu kto przekroczy limit grozi kara 10 tys dolarów grzywny za każdy dzień ponad normatywnego zużycia. W praktyce oznacza to, że Kalifornijczycy będą musieli wybierać czy np danego dnia zrobią pranie czy wezmą prysznic. Przeciętnie podczas prania zużywa się ok. 40 galonów, a podczas prysznicu 17. Można zapomnieć o wykąpaniu się w standardowej wannie, bo na to potrzeba około 80 galonów.

Szczęśliwi są posiadacze własnych studni bo ci mooga korzystać ze swej wody do woli. Najprawdopodobniej nie muszą się martwić bogacze posiadający, bo wprowadzone mają być specjalne zezwolenia dla właściciel basenów i specjalnych instalacji wodnych – np fontann.

Całkiem możliwe, że problem do 2030 roku w części się sam rozwiąże. Rządzona przez socjalistów Kalifornia popada w ruinę i ma największy odsetek bezdomnych. Im więcej będzie mieszkać na ulicy, tym mniej ludzi będzie zużywać ponadnormatywnie wodę.

Zobacz też:  Koniec gehenny cukiernika! Homoseksualiści 6 lat ciągali go po sądach za odmowę zrobienia tortu na ich wesele, czy co tam oni mieli

Nowe prawo symbolizuje upadek niegdyś kwitnącej Kalifornii. Rządzona przez najbardziej skrajne skrzydło Demokratów – socjalistów, chyli się ku upadkowi i jest przykładem na to do jakich klęsk i paradoksów prowadzą rządy lewaków. Kalifornia jest najbogatszym stanem USA, a jednocześnie najbiedniejszym. Jako siedziba gigantów komputerowych i internetowych oraz m.in przemysłu rozrywkowego ma najwyższy poziom PKB ze wszystkich stanów i gdyby była państwem to miałaby 7 gospodarkę świata.

Jednocześnie żadnym stanie nie ma tak wysokiego poziomu ubóstwa. Nigdzie poza najbiedniejszym Missisipi taki odsetek ludzi nie żyje poniżej progu ubóstwa. Kalifornia ma też najniższy poziom edukacji, najwyższy wskaźnik bezdomności i i największe zadłużenie w przeliczeniu na głowę mieszkańca.

Obłędna polityka regulacji i nakładania podatków (np. galon benzyny kosztuje co najmniej 1 dolara więcej niż w każdym innym stanie) powoduje, że klasa średnia masowo zaczyna przenosić się w inne miejsca Ameryki. Z ostatnich badań wynika, że aż 50% Kalifornijczyków myśli o przeprowadzeniu się do innego stanu. Oprócz podatków i regulacji dochodzi tez obłędna polityka imigracyjna. Władze ogłosiły Kalifornię tzw sanctuary stanem i przyjmują każdego kto do niej wlezie nielegalnie przez meksykańską granicę.

Status sanctuary oznacza, że lokalne władze mają zakaz współpracy z władzami federalnymi w kwestiach imigrantów. W praktyce wygląda to tak, że federalne służby imigracyjne nie są powiadamiane np. o nielegalnym przybyszu, który odsiaduje karę więzienia za jakieś inne przestępstwo. Po odbyciu kary imigrant wychodzi wolno i może dalej nielegalnie mieszkać w Kalifornii, bo służby federalne nie wiedzą o przybyszu, który powinien być deportowany.

Kalifornia coraz częściej porównywana jest do Elizjum- krainy z filmu pod tym samym tytułem. Jego akcja osadzona jest właśnie w Kalifornii. W przyszłości bogaci i uprzywilejowani żyją w luksusowych enklawach całkowicie oddzieleni od biedujących i kotłujących się na ulicach tłumów. Już dziś tak wyglądają Los Angeles i San Francisco ze swoimi przedmieściami. Luksusowe dzielnice, a obok ciągnące się kilometrami koczowiska bezdomnych.

Zobacz też: Homopropaganda w natarciu. Chcą, żeby Joker był gejem

REKLAMA