Zjazd

REKLAMA

Stało się wreszcie to, na co dziennikarze czekali chyba już od co najmniej trzech miesięcy – notowania Platformy Obywatelskiej ruszyły dynamicznie w dół. Z poparcia na rekordowym poziomie ok. 50 proc. stopniało rządzącej partii prawie 20 proc. Ciągle jest to jeszcze wynik równy wyborczemu, który jak na warunki polskie był bardzo dobry, ale jak wiadomo nie od dziś, gdy poparcie rusza w dół, dosyć trudno jest ten zjazd powstrzymać.

Przypomnijmy, że dokładnie to samo mieliśmy dwa lata temu. Notowania ówczesnego lidera, czyli PiS, na początku nieco się poprawiły i jakoś w połowie 2006 roku nastąpiła korekta. Potem rozpoczął się powolny zjazd w dół, zakończony przyspieszonymi i przegranymi przez PiS wyborami. Warto jednak zwrócić uwagę, że o ile poprzednio przepływ elektoratów dokonywał się w ramach POPiS-u, który w sumie dysponował rekordowym, naprawdę oszałamiającym, prawie 80-procentowym poparciem, to obecnie głosy przemieszczają się gdzieś na zewnątrz. W sumie POPiS notuje dziś 60 proc. poparcia i jest to wartość najniższa od czasu zwycięstwa wyborczego PiS.

REKLAMA

Wygląda więc na to, że zjazd dotyczy nie tylko PO, ale całej nie ziszczonej koalicji PO-PiS. Dodając do tego znikające – zapewne z przyczyn biologicznych – poparcie dla postkomunistycznej lewicy oraz powolne odchodzenie w niebyt pozostałości po Unii Wolności, można wnioskować, że na polskiej scenie politycznej szykuje się kolejny przełom. W dodatku najprawdopodobniej nastąpi on szybciej niż ktokolwiek się spodziewa, bo zapewne już podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego, do których został już tylko rok. Możemy być bowiem pewni, że silne poparcie i prawdopodobnie drugie miejsce uzyska w nich formacja, która obecnie jeszcze w sondażach nie istnieje i która będzie miała oblicze uniosceptyczne. A to z kolei spowoduje rozpad któregoś ze skrzydeł POPiS-u.

Oczywiście obecna sytuacja różni się znacznie od tej sprzed czterech lat – ówczesne partie parlamentarne miały dużo mniej pieniędzy. Jednak przykład LPR, która niemal zniknęła mimo posiadania zasobów budżetowych, dowodzi, że nie musi to być czynnik decydujący.

Tak więc jak na razie nie wiadomo tylko jednego – kto wkroczy do gry.

REKLAMA