Gwiazdowski: Stypendium demograficzne to kosztowny socjalizm

REKLAMA

Krzysiek Rybiński wzbudził sarkazm Pana Premiera Donalda Tuska swoją propozycją „stypendium demograficznego” (więcej na ten temat np. tutaj: Sommer: Poprawiam Rybińskiego. Nie tysiąc na dziecko z budżetu ale…)

Sprawa ma dwa aspekty. Pierwszy to katastrofa demograficzna. W wiek produkcyjny i reprodukcyjny wkroczył właśnie wyż demograficzny stanu wojennego. Była godzina policyjna – po 22 nie można było wychodzić z domów. Wyłączali prąd. Nie mieliśmy co robić – robiliśmy dzieci. Jeśli nasze dzieci nie powtórzą naszego wyczynu, to gdy one będą chciały pójść na emeryturę nie będzie miał ich kto utrzymywać. Poza dyskusją. Trzeba więc coś z tym zrobić. Tylko jak?

REKLAMA

Oczywiście tłumaczenie dzieciom, żeby coś robiły albo czegoś nie robiły nie ma najmniejszego sensu – i tak nie posłuchają „zgredów”. Jaki będzie tego efekt – ano taki sam jak podkładanie nogi pod siedzenie przy odrabianiu lekcji – krzywy kręgosłup na starość. Co prawda mama za to ganiła, ale kto by słuchał mamy, że na starość będzie bolał kręgosłup, albo że nie będzie na emerytury. Nawet jeśli tłumaczenie jest frywolne: „róbcie dzieci, to przyjemne jest”. Powody są cztery.

Po pierwsze, dzięki zdobyczom nauki można tak „robić”, żeby nie zrobić. „Oszukaliśmy” biologię, to mamy konsekwencje.

Po drugie, rozerwaliśmy związek przyczynowo-skutkowy między posiadaniem dzieci i bezpieczeństwem na starość. On co prawda obiektywnie istnieje, ale go nie dostrzegamy, bo politycy wmówili nam, że to państwo się o nas zatroszczy – zapewni nam „godziwą emeryturę” i „bezpłatną opiekę medyczną”. No to po co nam dzieci?

Po trzecie, wmawiamy dziewczynkom, że się muszą uczyć, robić kariery, że mają być niezależne finansowo. Sam to mówię swoim córkom (jak patrzę na ich kolegów). To się uczą i robią kariery… Nie mają czasu na rodzenie i wychowywanie dzieci.

Po czwarte, zabieramy młodym ludziom tyle, że ich na wychowywanie dzieci nie stać.

Niechby ktoś śmiał powiedzieć: dziewczyny dajcie sobie spokój z tymi szkołami i karierami. Feministki i feminiści (jest paru takich) by zlinczowali człowieka – czyli taką wstrętną szowinistyczną męską świnię – choć logiczniej chyba byłoby mówić „wieprza”, ale nie wymagajmy logiki od feministek.

Dużo poprawniejsze politycznie były różne pomysły „wspierania” rodziny, żeby rodziło się więcej dzieci. No to Krzysiek postanowił „wesprzeć”. Też nie dobrze. Nikt by pewnie nie zwrócił specjalnej uwagi na ten jego pomysł, gdyby nie fakt, że wygłosił go na konferencji Pana Profesora Piotra Glińskiego – oficjalnego kandydata PiS na „Premiera Technicznego”.

Ja mam inny pomysł: zamiast zachęcać może przestać zniechęcać? Zamiast dawać po „tysiaku” na dziecko, może po prostu przestać zabierać?

Niestety, drugi ekspert profesora Glińskiego – Pan Profesor Witold Modzelewski – ma pomysł taki, żeby podatnikom jeszcze bardziej przyłożyć jak to już raz zrobił w połowie lat 90-tych o czym pozwolę sobie napisać innym razem, bo „hołd składany cnocie” przez Pana Profesora mocno mnie poirytował.

Średnie wynagrodzenie brutto wynosi obecnie coś około 3.600 zł. Nie interesuje ono ani pracownika, ani pracodawcy. Interesuje jedynie GUS i rachubę płac. Dlatego – jak usłyszałem niedawno od jednego z dziennikarzy – podawanie jego wysokości przypomina nieco podawanie długości członka razem z kręgosłupem.

Od 3.600 trzeba odjąć 351 zł i 36 gr. składki emerytalnej, 54 zł składki rentowej, 88 zł 20 gr. składki chorobowej, 279 zł 58 gr. składki zdrowotnej (NFZ), i 252 zł zaliczki na PIT. A pracodawca musi jeszcze zapłacić 654 zł i 84 gr. składki na ZUS i 91 zł i 80 gr. składki na Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Łącznie pracodawca wydaje na pracownika 4.346 zł i 64 gr., a pracownik otrzymuje 2.574 zł i 86 gr. Różnica wynosi 1.771 zł i 78 gr. Prawie tyle ile „stypendium demograficzne” na dwójkę dzieci!

W przypadku dwojga pracujących rodziców ta różnica to już ponad 3.100. Kobieta zarabia bowiem za taką samą pracę statystycznie 20% mniej niż mężczyzna. Dlaczego – to osobny temat. Gdy oboje rodzice pracują i babcia też (musi pracować do 67. roku życia) to dzieci muszą iść do żłobka i przedszkola. Zaczynają wówczas częściej chorować. Więc jedno z rodziców musi brać zwolnienia, a pracodawca musi za nie płacić. Statystycznie częściej biorą zwolnienia mamy, bo statystycznie dzieci wolą się przytulic do mamy, niż do taty. Czemu się jakoś nie dziwię – też się lubię przytulać do mamy moich dzieci. Z punktu widzenia pracodawcy taka sama praca dwóch osób różnej płci nie jest warta dwa razy więcej niż praca jednej osoby. Więc po skalkulowaniu mama zarobi brutto 2.880 zł. Netto 2.073 zł i 49 gr. A pracodawca zapłaci za jej pracę 3.477 zł i 31 gr. Oczywiście, gdyby mama z tatą pracowali u jednego pracodawcy, to mógłby im powiedzieć, że mu obojętne, które z nich otrzyma 3.600 zł brutto, a które 2.880. Albo mógłby nawet powiedzieć, że oboje dostaną 50% wartości pracy obojga – czyli 3.240 (3.600 + 2.880 ÷ 2). Ale jako że niezmiernie rzadko jeden pracodawca zatrudnia oboje rodziców, a o wiele częściej rodzice się rozstają, podział jest taki, jaki jest. A państwo, część z tego co rodzicom zabrało musi wydawać na żłobki, przedszkola i przedszkolanki.

Ten model socjalizmu jest nie do utrzymania. Z drugiej strony żaden model kapitalistyczny nie jest do wcielenia w życie w społeczeństwie demokratycznym, w którym większość obywateli korzysta z transferów socjalnych. Ale socjalizm może być bardziej lub mniej kosztowny. Model zaproponowany przez Krzyśka Rybińskiego należy do najbardziej kosztownych. ALE… Z wielkim uznaniem przyjmuję zdanie, że możliwe byłoby „sfinansowanie brakującej części z drugiego filara, czyli ze środków zgromadzonych w OFE” (tutaj)

Kropla drąży skałę. Zdaje się, że wydrążyła i Krzysiek z ortodoksyjnego obrońcy OFE zamienia się w realistę.

Może więc czas, żeby miłujący ojczyznę a nie swoje polityczne interesy politycy wszystkich opcji wystąpili na wspólnej konferencji prasowej i choć raz powiedzieli ludziom prawdę (jak odważył się Pan Premier Waldemar Pawlak: „Emerytury będą głodowe. O ile w ogóle będą”. I zachęcili: „róbcie dzieci, a my będziemy zabierać Wam mniej pieniędzy, żebyście mogli je wychować.”

(źródło – za zgodą – blog.gwiazdowski.pl)

REKLAMA